Przejażdzka na szosie

Niedziela, 27 grudnia 2009 · Komentarze(2)
Kategoria Miasto
Kraków.
Dzisiaj w miarę sucho więc zdycodywałem się ponownie dosiąść szosy. Temperatura bliska zeru, więc gdziniegdzie czaiły się zamrożone kałuże - jechałem więc ostrożnie. Dzień raczej bezwietrzny. Do rynku poleciałem drogą - Ul. Jana Pawła II, udało mi się utrzymywać stałe 35km/h. Miałem szczęście bo światła zatrzymały mnie tylko dwa razy. Wyprzedzam dwa tramwaje. Jakby to nie była niedziela pewnie minąłbym 3:)
Na rynku załatwiłem jedną sprawę i skoczyłem na błonia machnąć kilka pętelek. Staram się utrzymywać równe tempo 33km/h, niezależnie od tego z której strony błoni jestem( z prawej jest lekko pod górę, z lewej w dół). Zaliczam kilka okrążeń i bulwarami zasuwam do domu, huty. Na bulwarach w okolicy wawelu ludź na ludziu, niedzielno-święteczni spacerowicze wszędzie. Lawiruje między nimi. Potem już luźno. W czasie powrotu jadę 30km/h. Na odcinku od m1 do placu centralnego 3 razy wyprzedzam autobus 163 i ostatecznie zostawiam go w końcu z tyłu. Widzę zdziwione mine dresików siedzących w środku. Uśmiecham się do siebie wewnątrz:D
Przejażdzka miła i przyjemna.

Świąteczna nauka jazdy na kolażówce

Sobota, 26 grudnia 2009 · Komentarze(3)
Kategoria Miasto
Wykorzystałem istnie wiosenną pogodę drugiego dnia świąt i dosiadłem swoją kolażówkę. Wcześniej udało mi się pomyślnie zamontować licnzik, więc w końcu mogłem poraz pierwszy śledzić prędkości jakimi się poruszałem. Byłem bardzo ciekawy czy poczuje dużą różnice pomiędzy trekkingiem na cienkich gumach a rasową kolażówką. Ledwo wyjechałem z domu i już na pierwszej prostej na liczniku pojawiało się prawie bez wysiłku 37-38km/h. Byłem w szoku bo na treku zazwyczaj jeździłem z prędkością 25-30km:] Gdy dojechałem do pierwszego zakrętu o 180 stopni, wszystko pojąłem. Wcześniej miałem wiatr w plecy, który teraz ostro wiał mi w twarz umożliwiając poruszanie się 24km/h. Machnąłem jedno dwa kółka wokół zalewu nowohuckiego, przez podjazd pod hutę sendzimira pojechałem na ulicę petofiego(mały podjazd na os.stoki) a potem skoczyłem bulwarami na rynek. Na trasie jadąc pod wiatr miałem około 22-26 na liczniku. Pokręciłem się nieco po rynku, pooglądałem kramiki i zdecydowałem się wrócić. Leciutko leciałem sobie 35km/h mając podmuch w plecy. I tak wróciłem do domu. Pogoda śliczna, wręcz słoneczna, tylko wiatr bardzo silny. Kilka razy boczne podmuchy dośc mocno mną targnęły.
Do postępów należy zaliczyć to, że już wiem już znalazłem swoją pozycję dla rąk na baranku tak, żeby dłonie nie bolały. Nabieram też właściwej techniki przy hamowaniu(uginanie ramion). Na prostych rękach ledwo co sięgam klamek i nie uzyskuje dostatecznej siły hamowania. Gdy uginam ramiona podczas hamowania to jest znacznie lepiej. Narazie ciężko mi się wypowiedzieć na temat różnic w prędkościach trekkinga i kolarzówki - muszę pojeździć w bezwietrzny dzień. Może jutro się uda.

W pracy

Poniedziałek, 21 grudnia 2009 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Rozwożąc pizzę po śródmieściu Krakowa.
Temperatura przyjemna, po wcześniejszych ujemnych wydawało się być całkiem ciepło. Nawet polar okazał się zbędny, wystarczyła koszulka termoaktywna i kurtka z membraną. Po części to pewnie też zasługa dość dużego tempa, które narzuciłem. Poruszanie po mieście coraz lepiej mi wychodzi, z każdym razem w pracy kojarzę więcej ulic i sposobów najkrótszego dojazdu do nich. Do postępów można zaliczyć to,że jadąc z bazy na grodzkiej zamiast przepychać się przez zapchaną i diablo śliską szewską chcąc dostać sie na karmeelicką zjeżdzam w dół franciszkańską, jadę kawałek straszewskiego i wbijam tam w karmelicką. Omijam i rynek(z wszędobylskimi ludźmi włażącymi pod koła) oraz paskudnie śliską szewską. Niedługo będę po śródmieściu jeździł z zamkniętymi oczami:)

W pracy

Niedziela, 20 grudnia 2009 · Komentarze(1)
Kategoria Miasto
Rozwążąc pizzę na rowerze.
Diabelnie ślisko gdzieniegdzie. Na rynku zalega kopny śnieg, takie błoto pośniegowe które bywa bardzo śliskie. Sama płyta rynka też dość sliska. Najgorsza jest Szewska na której znajduje się mega śliski wypolerowany bruk. Dodatkowo jeszcze leżą tam stare tory w które łatwo wpaść lawirując między pieszymi. Zimno do zniesienia, nie dało mi zbytnio w kość.

W pracy

Czwartek, 17 grudnia 2009 · Komentarze(1)
Kategoria Miasto
W pracy, przy rozwożeniu pizzy.
Ślisko, zaliczyłem dwa upadki - jeden na płycie rynku głównego i jeden na piłsudzkiego kiedy wpadłem przednim kołem w tory, których nie zauważyłem bo były zasypane śniegi. Wieczorem śnieg pruszył cały czas, chociaż deliketnie. Nawierzchnie były jednak ślizkie, więc jeździłem ostrożnie. Na szczęście nie wiało i dzięki temu zimno nie było zbyt uciążliwe pomimo ujemnej temp wynoszącej - 6 stopni.

Próbna jazda kolarzówką:D

Wtorek, 8 grudnia 2009 · Komentarze(4)
Kategoria Miasto
Dziś odebrałem moją ukochaną. Tę, która w najbliższym czasie będzie najbliższa memu sercu. Polubiłem ją od samego początku bo lubi ostrą jazdę, używa dobrych gum, nie miewa migren i zawsze pozwala się ujeżdzać. Mowa o mojej nowo nabytej kolarzówce. Wreszcie zgadałem się z Kubą Sikorskim(www.sikorskibtch.pl) i pojechałem na trekkingi odebrać mojego nowego połykacza kilometrów, którego z kolei zostawiłem u niego na podmianę w celu zaplecenia nowej piasty deore, w starej kulki csię powycierały. Przy okazji chciałem kupić nowy licznik, ale podekscytowany nowym nabytkiem w rezultacie zostawiłem go u Kuby na stole o czym kapnąłem się dopiero w domu, więc dawaj z powrotem hop na kolarzówkę i kolejne 10 km z powrotem do Waćpana Kuby. Oczywiście się rozpadało i pierwszy raz dosiadając kolarzówkę od razu miałem zaprawę w postaci jazdy w deszczu. W sumie przyczepność wydawała się dość dobra, nie ma wielkiej różnicy między moimi opona w trekkingu(1.2 cala = 32mm) a tymi tutaj, które chyba mają 23 mm szerokości. To co zwróciło moją uwagę to duża lekkość roweru, do której muszę się przyzwyczaić w jeździe na stojąco bo mi narazie strasznie chwieje bajkiem na lewo i prawo oraz słabsza siła hamulców niż w avidach mojego trekkinga. Choć i technike przyciskania klamek miałem złą na początku, musiałem znaleźć dobry chwyt i potem było dużo lepiej. Narazie licznika nie zamontowałem jeszcze, ale wydaje mi się,że na prostej przemieszczałem się coś ok 35km/h. Ogólne wrażenia super, rama wielkościowo bardzo dobrze dopasowana, przerzuty chodzą prawidłowo, rowerek hula aż miło:) Tyle z pierwszej jazdy na kolarzówce:)

Z przesyłką po mieście

Poniedziałek, 7 grudnia 2009 · Komentarze(1)
Kategoria Miasto
Ania, moja ex, prosiła aby podrzucić jej kilka moich ciuchów do pracy, potrzebnych jej do przedstawienia, oczywiście stwierdziłem,że MPKiem tłuc się nie będę tylko się przewietrze i wskoczyłem na rower. W dwie strony wyszło 12 km a że już i tak byłem cały ubabrany od deszczu i błocka to stwierdziłem,że machnę kilka kółek wokół zalewu nowohuckiego i dokręcę chociaż do tych 20 km. Nad zalewem właściciele psów i ich pupile oraz jedna para. W sumie przyjemny spokój, poza kałużami wypełnionymi zdradliwymi, śliskimi małymi liściami z drzew, które tylko niecnie czekały,żeby pozbawić mój rower stabilności. Na jednym z zakretów jeden z owych liści przystąpił nawet do ataku, ale moje przednie koło szybko złapało przyczepność na bardziej przyjaznym asfalcie. Tak to jest jak się ma gumy 1.2 w trekkingu. Chociaż ostatnio i na MTB wyciąłem orła na mokrym bruku a wcale agresywnie nie jechałem. Dobra, idę spać. Jutro wielki dzień bo jadę odebrać złożoną dla mnie, częściowo na używanych i nowych częściach kolarzówkę. Kupować kolarzówkę na zimę...to trzeba być takim krejzolem jak ja:) Ciekawy jestem o ile szybsza okaże się od mojego "sportowego" trekkinga:) Ciao

W odwiedziny w Ojcowie

Niedziela, 6 grudnia 2009 · Komentarze(1)
Już dzień wcześniej planowałem w sobotę wyskoczyć nieco dalej i machnąć przynajmniej te 70-80km. Stwierdziłem,że odwiedzę Ojców bo dawno tam nie byłem. Ustawiłem się z kumplem poprzedniego wieczoru i rano gotowy do jazdy wstałem aby odczytać,że kumpel ma kaca i nigdzie się nie rusza. Masz Ci los. Szybki sms do Joja o treści:" Rower?Ojców?11 u Ciebie? i równie lakoniczna odpowiedź: "OK". Godzinę potem wyjeżdzałem już z domu. Było zaledwie 3 stopnie i już na dzień dobry odczułem brak ochraniaczy na buty, zimne powietrze z łatwością przedzierało się przez moje letnie turystyczne buty do SPD i dwie pary grubych, górskich skarpet. Ochraniacze na buty...już idą do mnie z allegro. Do Joja dojechałem trzymając tempo 28-30km/h i wyraźnie odczułem spadek wydolności w niskiej temperaturze. U joja szybka herbatka i jedziemy. Okazuje się,że jojo też ma kaca(czy tylko ja nie pije?:P) i do tego brak formy więc wleczemy się na naszych trekkingach ok 22-24 i tym wolnym tempem robimy pętelkę do Ojcowa i z powrotem. Po drodze widzimy kilku kolarzy, wszyscy na MTB i szerokich gumach. Jedna para w drodze powrotnej mija nas i to przy dość dużej różnicy prędkości. Żartuje do Joja, że przynosi mi wstyd. On, oczywiście,że go to...wiadomo co:) Całą drogę nawijamy naprzemiennie o rowerach i kobitkach. Oczywiście temat roweru przeważa:P Wracamy pod dom joja, na liczniku mam niecałe 50, czuje niedosyt, więc dalej, już sam napieram w stronę błoni aby coś dokręcić. Przedzieram się przez miasto jadąc średnio 28-30km/h, na alejach dociskam chwilowo nawet do 40 i dojeżdzam do błoni, gdzie zaliczam kilka okrążeń. Z jednej strony błoni jadę lajtownym tempem 27 a z drugiej staram się w ramach hartowania trzymać 30km/h. Chcąc podnieść ogólną średnią zakładam,że powrotne 10km będe jechał z prędkością 30km/h. Rzeczywistośc weryfikuje ten plan i jadę ledwo 27km/h. Zastanawiam się czy mam czołowy wiatr czy to zmęczenie materiału...i chyba jednak to brak sił już:) Do domu powracam z wynikiem 76km. W sumie całkiem ładnie. Więcej by mi się chyba nawet nie chciało, chyba ogarnia mnie zimowa aura:D