Pracowita Niedziółka

Niedziela, 27 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Rano na limonce podjeżdżam na dębniki podrzucić kumplowi klucz rowerowy,po drodze podrzucam go też w plecaku kilka razy na licznych ulicznych wybojach. Potem podjeżdżam do krainy śrubek i farb, zwanej castoramą i reklamuje szlifierkę na gwarancji, której używam przy rowerach - sprawdza się wyśmienicie;) Szczególnie do nacinania jakichś trudno dostępnych, zapieczonych czy wyślizganych śrub.
Następnie jadę do roboty...i od czasu do czasu zawożę jakiemuś gamoniowi pizzę. Wieje średnio mocny wiatr. Jest trochę na minusie. Do 16 słońce przegląda się w krakowskich szybach, drogi są idealnie suche pomimo niedawnych odwiedzin śniegu.
Do domu wracam tak zamyślony, że pomimo minimalnej prędkości przemieszczania się nawet nie wiem kiedy dojeżdżam.

W pracy - zimno i wietrznie.

Piątek, 25 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Wypizd dalej trzyma. Już mi obrzydło nieco to zimnisko i tęsknię za słońcem. Nawierzchnie zwilżone i zmrożone, lekko śliskie.
Na przednim kole utworzyły się mini sople i tak sobie ze mną dzisiaj jeździły. O dziwo, nie pękały od naprężeń szprych podczas jazdy. A jeździłem spokojnie dzisiaj wyjątkowo...bo raz, że mi od zimna zesztywniały moje stare powojenne klocki hamulcowe - skubane prawie się nic nie wytarły przez 2 500 km..co dowodzi jedynie,że w ogóle nie hamują:] A tylnego brak..więc siłę hamowania miałem mniej więcej taką jakbym podczas jazdy kichnął licząc,że pęd wydmuchiwanego powietrza mnie zatrzyma. A na płycie runku głównego, wiadomo, jedno wielkie lodowisko plus masa ślepych łyżwiarzy lubujących się w nagłych zmianach kierunku bez patrzenia w jakąkolwiek stronie. Jakbym był tak zawieszony jak oni to bym miał całe czerwone opony chyba od ich porozjeżdżanych osób.
Ogólnie bardzo mało wyjazdów.
Kończę o 21, przebieram koszulkę i bluzę, psikam się perfumami i udając normalnego człowieka jadę na Topolową 40 do klubu, w którym odbywa się wystawa zdjęć z bikepolo. Szybko okazuje się,że jestem dętką, każde kolejne piwo usypia:)
Pomimo to, udaje mi się poznać jedyną krakowską kurierkę - a właśnie, dwa dni temu wydawało mi się,że widziałem kurierkę w bojówkach na rowerze - okazuje się to, fakt, ona :] Mały ten Kraków. Dobrze,że ją poznałem bo przynajmniej nie będę zachodził w głowę dłużej czy mi się przywidziało czy co. A wcześniej jej nie widziałem bo teraz wróciła po rocznej nieobecności z Hiszpanii. W sumie na jej miejscu bym poczekał do lata...:P
Poznaje też fajnego typa - kuzyna mojej ex, śmigającego po mieście na singlu. W okresie wakacyjnym, pewnie w lipcu, wraz z tą dwójką i inicjatorem pomysłu - Grześkiem, przejedziemy ze Szczecina do Białegostoku na singlach z torbami kurierskimi aby w zamian za przejazd i reklamę po drodze/na ulotkach/na stronie/mediach itd sponsorzy wyłożyli flo na pomoc zwierzakom w schroniskach. Akcja zacna i bardzo mi się podoba, od razu się zgodziłem na udział:)
Szkoda tylko,że tę trasę już znam...ale tym razem to nie będzie i tak miało chyba postaci zwiedzania, tylko będzie realizacją określonych celów.
Niestety, jak to bywa, nie zdążyliśmy wszystkiego obgadać bo przeszkodziła nam w tym podwyższona zawartość alku we krwi i coraz trudniej było prowadzić konstruktywną rozmowę:)
Po bibie, nieco wędruje po mieście prowadząc rower i odprowadzając 1 osobę. Potem wskakuje na niego i chodnikiem wlekę się na przystanek nocnego. Po drodze dopada mnie spory dylemat - czy iść jeszcze poszaleć na balety (4.30 ran0 była) czy odpuścić sobie już, w końcu wybieram come back do domu. Po drodze podjeżdżam do całodobowego,ale nie mają 2KC, więc kupuję energetyka w puszce i za namową wesołego faceta z kolejki - klina: setkę żołądkowej. Zestaw stoi przy biurku, ale mam nadzieję,ze nie skorzystam;)

PS Nastąpiła zmiana niektórych zapisów w ustawie dot. jazdy rowerem,oto artykuł:
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/wazne-informacje-dla-wszystkich-rowerzystow,1,4194327,wiadomosc.html

A tu link do targów rowerowych w Krakowie:
http://www.targirowery.pl/

Oraz link do programu festiwalu podróżniczego w Gdyni "Kolosy" na który się wybieram:
http://www.kolosy.pl/kolosy2010.php

Będzie sporo relacji z wypraw.M.in z 3.5 letniej podróży rowerem..
W linku jest data 2010..ale link jest poprawny.

Trochę śnieżnie, trochu zimno, trochę ruchu..

Czwartek, 24 lutego 2011 · Komentarze(1)
Dopierom co niedawno wrócił z pracy a że za 8.5h muszę się w niej pojawić znowu to nie będę się rozpisywał. Dzisiaj ruch nieco większy niż w ostanich dniach, chyba powoli zaczyna znowu rosnąć po feryjnej przerwie. Coś tam posypało i zrobiło się śliko bo mróz trzyma.
Na jednym z wyjazdów mialem dostarczyć pizzę kumplowi z pracy, ale nasz kierownik nie opanował jeszcze chyba elementarza i w adresie zamowienia wpisał m.4 zamiast mieszkanie 2 i w rezultacie zamiast kumpla to nastraszyłem jakaś Bogu ducha winną rodzinkę przez domofon stanowczo i poważnie wypowiedzianymi słowami" Dobry Wieczór. Straż Miejska. Proszę otworzyć drzwi" Niefart chciał, że domofon odebrał jakiś koleś i byłem przekonany,że to kumpel bo nawet głos mieli podobny...^^

Wioząc gorącą pizzę w mroźny dzion.

Poniedziałek, 21 lutego 2011 · Komentarze(4)
Kategoria Miasto
Cosik mi się całkowicie jeździć nie chciało. Od kilku miesięcy w pracy odczuwam znużenie jeżdżeniem w kółko tymi samymi ulicami:] Ogólnie mała ambitność tej pracy mnie przybija i odbiera przyjemność z jazdy rowerem:] Czas zmienić ją na coś innego..:P
Ale na głowie tyle spraw, że nie mam czasu nawet złożyć swojego nowego bajka. A jeszcze ciąglę się angażuje w pomoc innym i naprawiam im rowery..a szewc jak chodził w dziurawych butach tak i dalej łazi..

W robótce.

Piątek, 18 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Znowu mały ruch. Pewnie to za sprawką studentów, którzy się zmówili i wyjechali na ferie poza Kraków.
Tempriczer całkiem przyjemny, nieco bardziej przyjazny niż ostatnio. Wiatr przestał się na nas gniewać i się uspokoił. Warunki do jazdy całkiem fajne.

Nudno i zimno.

Środa, 16 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Wyjątkowo nie chce mi się jeździć dziś w pracy - za dużo problemów i zmartwień na głowie. Do tego piździ zimny i lodowaty wiatr. Wieczorem rezygnuje z roboty bo i tak nic się nie dzieje i jadę do domu zająć się różnymi załatwieniami.

Z dobrych info należy nadmienić, że otrzymałem dziś od listonosza trudno dostępne szosowe używane pedały SPD do trekkinga, który niedługo powstanie. Niedługo nadejdzie też triathlonowe siodło selle royal italia slr ti. Wiąże z nim ogromne nadzieję, na trasach 8-10 godzinnych. Czekam też na mostek lapierre z allegro. Na dniach do mbiku przyjdą sprowadzone z velo szprychy...i chyba będę miał wszystko do złożenia pierwszej wersji "Łowcy wiatru".

Wyyyyypizd:)

Wtorek, 15 lutego 2011 · Komentarze(2)
Kategoria Miasto
Dzisiaj w pracy jeździłem a właściwie toczyłem się wyjątkowo ospale i leniwie bo całą noc spędziłem na parkiecie szalejąc z 20 letnią tancereczką go-go;)
Jedyne o czym marzyłem przez cały dzion to ciepłe i miękkie wyrko, które na mnie czeka w domu.
Cały dzień piździało mroźnym oddechem dalekiej północy. Wszyscy opatulali się w co tylko się dało - kumpel z roboty przyciął czapkę i zrobił z niej golfik;) Całkiem dobry patent:D choć ja w wyniku górskich przyzwyczajeń preferuje buffy/bandamki:)
Hamulec(jeden bo jeden jest założony:P)w mojej limonce coraz mniej spełnia swoje zadanie - guma z której jest zrobiony klocek jest twarda jak bruk i w ogole się nie wyciera..ale i w ogóle nie hamuje :] A teraz na mrozie zesztywniała już całkiem z zimna biedna. Przejechane mam 3000km na tych klockach...i nie widać zbytnich oznak zużycia. Trzeba by wsadzić coś miękkszego jednak. Pewnie pierwszy lepszy klocek sprawi się lepiej niż ten oryginalne klocki weinmanna, które jeszcze przed moimi narodzinami już były stare..
Kilosów uzbierało się dziś równiuchne 64 km :)

Przejażdżka po mieście

Poniedziałek, 14 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Wypizd jak cholera, w pierwszą stronę nie odczułem tak bardzo tego lodowatego powiewu bo chronił mnie plecak i kaptur, ale w drodze powrotnej skostniały mi palce do tego stopnia, że robiłem postój w rowerowym, żeby je ogrzać. Twarz to jeszcze mam czerwoną od zimna. Doczołgałem się do domu pod wiatr, omal nie wsiadając do tramwajki po drodze, wpełzłem pod wyrko, odkręciłem ogrzewanie na fulla i powiedziałem " Pierdolę, dzisiaj już na rower nie wychodzę" ;)

Tyniec przed pracą oraz 4 napotkania znajomych bikerów:)

Niedziela, 13 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Rano pięknie świeci słońce i pomimo ujemnej temperatury jest istnie wiosennie, więc nie chcąc tracić tak pięknej pogody, decyduje się zawitać w Tyńcu u Benedyktynów, wszakże jest niedziela, więc do kościoła można zajrzeć:)

Jadę bulwarami wiślanymi, mam wiaterek w plecy, nie śpieszę się, jadę rekreacyjnie i podziwiam świat. Po drodze, w okolicy mostu grunwaldzkiego cykam kilka fotek Wawelu, nieba, limonki na tle Wawelu oraz uwieczniam swoje ciekawe odbicie w szybie, na którym widać trzy moje sylwetki, nieco poprzesuwane względem siebie. Niestety na razie mam problem z założeniem konta na bikephoto, wygenerowane hasła nie działają..ale może jakoś potem dodam te fotty i te zrobione później.

Po obfotografowaniu świata, ruszam dalej przed siebie bulwarami, na ogonie siada mi dwóch gości w strojach pro - zastanawiam się po co im one i dochodzę do wniosku, że chyba tylko dla lansu :] Chociaż przy takim wietrze opór powietrza wzrasta, więc obcisłe ciuchy...pewnie dodają im te całe pół kilosa prędkości :]

Gdy wyskakuje na ulicę z bulwarów to moi tropiciele gdzieś znikają, widocznie zjeżdżają z powrotem na ścieżkę w miejscu o którym zapomniałem. Wiaterek dalej delikatnie mnie pcha a ja nieśpiesznie jadę 30km/h i oddaję się rozmyślaniom.

W pewnym momencie z daleka rozpoznaje pewien czarno-czerwony polar i szeroko się uśmiecham bo z naprzeciwka nadciąga starszy znajomek, poznany kiedyś na rajdzie do Młoszowej. Przystajemy i sypią się tematy, potem następuje wymiana zapodzianych numerów tel. Mariusz jak się okazuje nie ma z kim jeździć bo nikt już nie chce z nim pomykać, swoich znajomych już zajechał:) Obiecuje mu wspólne wypady. Robi się późno, więc rezygnuje z odwiedzenia braciszków i nawracam.

Na placówkę dojeżdżam mając 30km na liczniku, czyli od mostu grunwaldzkiego zrobiłem ok 10km w stronę Tyńca a potem powrót. W drodze powrotnej mocniej naciskam już na pedały i zmagam się z wiatrem walcząc o utrzymanie tempa 25km/h.

W robie nudy na pudy, przez 9h realizuje 10 zamówień..gdy normą są dwa wyjazdy na godzinę. Więcej dzisiaj się nagadałem ze spotkanymi znajomymi niż narozwoziłem placków.

Najpierw napotykam się na kumpla z koła PTTKu(Jonka, który objechał rowerem Rumunię) gdy mknie karmelicką na swoim XC. Ponoć nawet dzwonił do mnie na kom z info,że wybiera się na przejażdżkę. Odeskortowuje mnie pod placówkę, pod którą prowadzimy dłuższą rozmowę. Jego XC ma z przodu tarcze, z tyłu V-ke i może właśnie też skorzystam z tego rozwiązania. Rozmowa kończy się obietnicą wspólnego wyjścia na browar.

Chwilę potem spotykam dawną kumpelę ze studiów:) Standardowa gatka co u kogo się dzieje, il kto ma dzieci i ile żon/mężów. Rytualna wymiana nr tel również następuje.

Chwilę potem napotykam na swej drodze świetną kumpelą - Martuchnę B. wraz z jej drugą, równie sympatyczną, jak się okazuje, połowką, której wcześniej nei poznałej. Jej Boy porusza się na cruiserze - pierwszy raz spotykam kogoś posiadającego taką własną maszynę. Dosiadam go i robię rundkę próbną:) Wygodnie bardzo - jak na choperze. Ale zakręcanie jest dość miejscochłonne bo kierownica - jaskółka zajmuje pół szerokości jezdni. Umawiam się z nimi na piwko na jutro(w zasadzie na dzisiaj) wieczór do klubu w którym znajoma jest dj'ką. Fajnie widzieć Martę szczęśliwą i w dobrych rękach. Dosłownie.

Tego samego dnia spotykam kolejną(czwartą już tego dnia) rowerową osobę - Jolę, jedyną dziewczyną spośród tych, które znam, która na górskich oponach na MTB utrzymuje na szosie prędkość 25-30km/h a jeździe na rowerze prawie tylko po mieście. W górach natomiast śmiga jak sarna:) Urodzony damski harpagan. Do tego należy nadmienić, że jest całkiem ładna i skromna.

Wszystkich napotkanych dzisiaj zaprosiłem korzystając z okazji na wycieczkę za tydzień, w nd, do Tyńca, stricte rekreacyjną, z chilloutowym tempem(może cruiser nawet pojedzie), przeznaczoną dla każdego. Wycieczka odbędzie się jedynie przy sprzyjającej pogodzie i będzie pierwszą z cyklu co tygodniowych, którą chcę organizować dla swoich znajomków w ramach szerzenia zainteresowania jazdy rowerem i propagowania turystyki rowerowej. Docelowo chcę zachęcić do jazdy nawet tych, którzy wcześniej gnili przed TV. Planuje też w maju/czerwcu połączyć przejażdzkę z jakimś ogniskiem - może pod zamkiem w Rabsztynie(40km od Kraka). A może na zakrzówku po powrocie z Kryspinowa/Tyńca/Ojcowa..:)

Gdyby ktoś z Kraka chciał się przyłączyć do grupowej wycieczki(nie kolarskiego trekkingu) to zapraszam w nd, 20-ego o 11(żeby się miejskie lenie wyspały) na most grunwaldzki. Jedziemy do Tyńca, na miejscu piknikujemy(ciasteczka itd) i wracamy.

A wieczorem może piwko w pubie:)