Wpisy archiwalne w kategorii

Kilkudniowe z sakwami

Dystans całkowity:880.15 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:15:31
Średnia prędkość:21.21 km/h
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:97.79 km i 5h 10m
Więcej statystyk

W strugach deszczu za Nowy Sącz do Kamionki Wielkiej.

Czwartek, 30 czerwca 2011 · Komentarze(0)
Pod wiatr i w masakrycznym deszczu. Na zjazdach mocno hamując, żeby nie wpaść w poślizg, na podjazdach ostro cisnąc, żeby się rozgrzać. Siły dodawały mi żółte, rozświetlające świat okulary i rolling stonsi w słuchawkach. Trasa przebiegła następująco:
Kraków - Wieliczka - Gdów - Łapanów -Stare Rybie, Tarnawa - Limanowa -trasa28- Nowy Sącz-Kamionka Wielka.

Zamontowany w przeddzień wyjazdu błotnik przedni sprawdził się świetnie. Niestety nie miałem ochraniaczy na buty, ostatnie jakie miałem poległy wcześniej, ale obkleiłem buta SPD szeroką taśmą zbrojoną..i dały radę;)

Powrót z Lubomierza

Niedziela, 6 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Wstaje o 10.20..czyli po 5h snu :) Po przebudzeniu jeszcze jestem pijany:P
Około 13.30 wyruszamy w trasę, tym razem tylko ja i Dominiczka, reszta polazła jeszcze w góry. Po drodze robimy sobie przyjemny postój w drewnianej karczmie aby pokrzepić siły schabowym z ziemniaczkami(ja) i pierogami z jagodami(Dominika). Jedziemy na lajcie, bez spinki. Kontemplujemy widoki i cieszymy serce słońcem.

Rowerem do Lubomierza

Sobota, 5 czerwca 2010 · Komentarze(0)
Przez Wieliczkę, Dobczyce i Mszanę Dolną z dziewczyną Dominiką, kumplem Jojem i kumpelą Magdą D. Spokojnie, rekreacyjnie i przyjemnie:) Wieczorem a w zasadzie w nocy i nad ranem ostra popijawa:D

Ze starych wierchów do Krakowa

Niedziela, 28 marca 2010 · Komentarze(1)
Wstaje pełen obaw...i na kacu. Boję się,że mogę spuchnąć na trasie po poprzednim dniu jazdy, małej ilości snu i chlaniu. Moje obawy okazują się całkowicie niepotrzebne. Zasuwa mi się świetnie. W końcu jadę w dół.
Rano siedzę długo w kuchni i rozmawiam, potem po pożegnaniu ruszam w trasę. Sprowadzam rower w 15 minut i startuję.
Z końca obidowej do głównej lecę z prędkością 35km/h. Rower sam sunie z góry. Doceniam cienkie opony i piasty deore:) Potem podjaździk pod stację benzynową przy Rdzawce, utrzymuje 11km/h. Przez Rdzawkę przelatuje błyskawicznie lądując w Rabce, z Rabki do Mszany też jadę w miarę szybko. Za Mszaną az do Kasiny jest lekko w górę. W sumie dobrze bo sie rozgrzewam nieco. Pomimo,że na kolarskiej bluzie z windstopperem mam kurtkę z membraną to jednak na zjazdach mnie poprzewiewało nieco - niska temp robi swoje. W Kasinie, w miejscu gdzie skręca się na Dobczyce robię postój i pochłaniam cheesburgera z frytkami. ( nie ma jak sportowiec - w nocy chlanie, w dzień fast-food:P )Następnie mały robię podjaździk. Pagórki zdobywam spokojnie, bez bólu, nogi po wcześniejszym dniu wydają się być zaprawione. Po Podjeździe lecę ciągle delikatnie w dół aż do Dobczyc. Przyjemny odcinek, fajny asfalt. Za Dobczycami delikatnie pod górę aż do Pawlikowic z których na wysokości Chorągwicy jest zjazd do wieliczki. Za wieliczką, przez Czarnochowice też w dół. Potem już znane tereny Rybitw i huty...i jestem w domu! Za mną prawie 200km z sakwami po górach w ten weekend:) W domu pyszny rosół i kurczak. Ogólnie weekend bardzo udany;)

Na stare wierchy z Krakowa

Sobota, 27 marca 2010 · Komentarze(2)
Wycieczkę rozpoczynam o godzinie 10, dość późno, bo musiałem odespać po całym tygodniu, ponadto pakowanie sakw znacznie się przeciąga. Dzień wcześniej montuje nową torbę na kierownicę topeaka - używkę z allegro. Torba sprawdza się genialnie, nie ma porównania w stosunku do używanych przeze mnie wcześniej.
Z huty kieruje się mostem w stronę rybitw, natężenie ruchu jest małe. Dalej, przelatuje przez Czarnochowice wylatuje w Wieliczce. Tempo utrzymuje powyżej 25km/h. Zaraz za Wieliczką wita mnie pierwszy podjazd. Mięśnie się buntuję bo to pierwszy podjazd w sezonie i swoją niechęć do wysiłku wyrażają w bólu. Nie przejmuje się tym, zmniejszam przełożenie i cisnę dalej. Po kilku podjazdach mięśnie się rozgrzewają i pracują znacznie lepiej.W Dobczycach zaopatrzam się w biedronce w batoniki. Za Dobczycami dopada mnie wiatr czołowy, który towarzyszy mi aż do końca. Niedość,że pod górę to pod wiatr. Od Dobczyc a dokładnie od Czasława aż do Kasinki Wielkiej jadę ciągle pod górę. Jedyna zmienna to stromość nachyłu:) Trzeba przyznać,że cała trasa 964 na tym odcinku jest równiutka, w wielu miejscach nawierzchnia zostałą wymieniona. nawet pod górę sunie się dość dobrze. Gdyby tylko nie ten wiatr...wrr. Zdarza się mi kilka razy przekląć na niego.
Z Kasinki do Mszany Dolnej mam zjazd. Chwila na oddech. Za Mszaną wpadam na główną 28 i lecę nią do Rabki, w Rabce odbijam w lewo i przebijam się wioskami na skróty. Jadę przez miejscowość Rdzawkę, gdzie napotykam solidny podjazd o dł 1.5km Wycieńczony po wcześniejszych podjazdach w połowie poddaje się i prowadzę rower. Wolę zostawić siły na powrót i na końcowy podjazd pod Obidową. Z Rzdzawki wylatuje znów na główną zaraz przy stacji benzynowej, na której, przypominam sobie,że miałem przerwę gdy dwa lata temu wracałem z Chorwacji. Za stacją mam szybki zjazd główną i odbijam w lewo na Obidową. Przede mną ostatnie 4km jazdy, okazuje się,że podjazd jest leciusieńki a obawiałem się karkołomnego podjazdu. Na końcu drogi w Obidowej, zaczynam wyprowadzać rower z bagażem zielonym szlakiem na stare wierchy. Wypychanie roweru twa 25minut. Padam z nóg.
Wieczorem odbywają się gry organizowane przez moje koło PTTKu, śpiewogranie i oczywiście chlanie. Wygrywam konkurs w piciu jabola na czas. Skutki czuje następnego dnia:) Ogólnie świetna impreza. Poznaje sympatyczną koleżankę.