Wpisy archiwalne w kategorii

Miasto

Dystans całkowity:22371.22 km (w terenie 5.00 km; 0.02%)
Czas w ruchu:146:11
Średnia prędkość:22.80 km/h
Maksymalna prędkość:55.00 km/h
Liczba aktywności:418
Średnio na aktywność:53.52 km i 2h 00m
Więcej statystyk

Limonkowy singiel w natarciu!

Czwartek, 9 grudnia 2010 · Komentarze(1)
Kategoria Miasto
Dzisiaj mój singiel odbył swoją pierwszą prawdziwą jazdę. Wcześniej zdarzyło mu się jedynie dwukrotnie chwilę pozwiedzać okolice mojego osiedla w celu sprawdzenia poprawności działania wszystkich części. Dopiero dzisiaj przeszedł prawdziwy test w boju! I muszę przyznać, że spisał się świetnie...pomimo pewnych mankamentów, które się pojawiły.
Po pierwsze w drodze do pracy przedni hamulec(szosowy starego typu) zaczął mi nierówno odbijać i jednym klockiem ocierał o rawkę. W dwóch serwisach nie umieli tego naprawić od ręki, potem w pracy się z tym uporałem, ale problem powrócił, ale przynajmniej już wiem jak go ustawić. Większość dnia jeździłem z ocerającym klockiem, ale przy mokrej, ośnieżonej obręcze..to znikomy opór toczenia.
Drugim psikusem jaki mi spłatała moja limonka to zablokowanie się jednego z pedałów, coś się chyba dostało do środka, bo wątpie, żeby nagle łożyska się posypały. Nie spodziewałem się tego po tych pedałach bo dostałem je w komplecie ze starą korbą szosową sixstara(52z), która nie nosiła śladów zużycia...wyglądało to na komplet. W każdym razie pedał podmieniłem i limoneczka hula dalej:D
Przełożenie mam 2,6 ( stosunek ilości zębów z przodu do il. zębów z tyłu) i muszę przyznać, ze był to strzał w dziesiątkę - między ludźmi przy 10km/h jedzie się ok a na prostej 30-eczką leci się w sam raz. Powyżej 30, bliżej 35km/h zaczynam już nieco młynkować. Czyli uzyskałem potrzebne mi do pracy optimum. Rusza się też w miarę przyzwoicie, bez stawania na pedałach.
Oczywiście nie obyło się bez zlośliwych komentarzy ze strony współpracowników z dominium odnośnie fioletowo-zielonej kolorystyki mojego singla, padły hasła typu: " Czy zielony był w promocji?" oraz " że to bardzo męskie kolory" ;) Mi się tam podoba, rower miał być oldschoolowy i charakterystyczny i taki też jest:) Z pewnością w Kraku drugiego w takich kolorach nie ma:P
Co do samej jazdy to śmigało się dzisiaj przyjemniaście, temperaturka koło zera, a więc oddychało się dobrze, zimne powietrze nie dmuchało w twarz i nie było lodowisk. W sam raz na szybsze pośmiganie, czego efektem jest calkiem ładny dystans:) Ubrany byłem tylko w krotką koszulkę, bawełnianą bluzę średniej grubości i jesienną kurtkę z podszyciem polarowym. Zestaw sprawdził się wyśmienicie, nie zapociłem się jak nieraz się zdarzało przy niższych temp. i grubszej odzieży. Wieczorem pojawiła się zamieć - brakło mi dzisiaj moich okularów, ale kaptur i mrużenie oczu załatwiły sprawę.
Ruch był dzisiaj duży a wieczorem nawet bardzo duży. Oby tak było częsciej bo i kilosów i kapuchy będzie więcej:)
W końcu udało się zrobić zimowe 80km :D A już się bałem, że ciągle na koniec dnia będę widział na liczniku 50-60km..

W pracy, czyli rozwożąc pizzę krakowskimi uliczkami

Wtorek, 7 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Dzisiaj nieco mrzało.
Agonia mojego MTB trwa, korby pomimo moich porannych napraw nadal się odkręcają.
Jutro przeprowadzę kapitalny remont tego drania. Ogólnie czeka mnie wymiana napędu, tylnego hampla, tuning amora i zaplecenie koło na nowej piaście po uprzednim rozpleceniu starego. Jutro mam nadzieję zdążyć z napędem i hamplem. Podmiana piasty poczeka do sb. A..i jeszcze zwężenie kiery, cobym między ludźmi i autami łatwiej się mieścił.

W poszukiwaniu Mikołaja w mieście:)

Poniedziałek, 6 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Dzisiaj przyszła odwilż, temperatura nieco powyżej zera, śnieg powoli topniał zwilżając drogi, na szczęście na tyle niewiele, że nie było chlapy. Po ślizgawkach nie ma śladu. Jeździło się bardzo przyjemnie, ale niestety ruch w pracy był niewielki i nie pośmigałem zbytnio. Mikołaja, który by wyglądał wiarygodnie nie udało mi się spotkać, poznałem natomiast kilka miłych elfic :)
Wkręciłem nowe śruby w suport, ale i tak nie chcą trzymać korb, które się wyślizgały w miejscu mocowania, na nic zdało się kombinowanie z podkładkami, klinami itd. Może jutro z rana wsadzę nowy napęd cały, ale obawiam się,że mogę rozkręcić bajka i nie zdążę go poskładać przed pracą:]

Powolna agonia mojego MTB w pracy:D

Niedziela, 5 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Dziś w robótce byłem tylko 7 godzinek. Mój suport i korba zaczynają żyć własnym życiem:D Zaczynam być ciekawy ile jeszcze wytrzymają zanim się po prostu rozsypią uniemożliwiając całkowicie jazdę. Mam nadzieję,że jeszcze jutro i pojutrze góral wytrzyma, jak nie to awaryjnie użyje mojego singla, który jeszcze nie jest całkiem skończony - brakuje mu tylnego hampla oraz chciałbym wsadzić do niego dłuższy mostek(mostek wpuszczany starego typu - ciężko dostać długi:/ ma ktoś?:D ). Ale jak coś to przejdzie chrzest bojowy. Chyba zamówię do niego kolcowaną schwalbę na przód i jakąś marathonkę na tył i będę go eksploatował w zimie w pracy. Wolę wsadzić do niego kolcowaną oponę niż do MTB bo potem może mi równie dobrze służyć w którymś z trekkingów podczas zimowych wycieczek(ten sam rozmiar - 28 cali). Poza tym singiel miał być z założenia zimowym rowerem...w którym śnieg i sól nie zniszczą napędu, przerzutek itd. Jak zamontuje tylny hample to wrzucę jego fotę na BS.
A tak w ogóle to na kolcowaną oponę zdecydowałem się po dzisiejszych dwóch poślizgach na lodzie ukrytym pod śniegiem. Na tak zamaskowaną pułapkę nie ma mocnych. Uratowała mnie niska prędkość i szybkie podparcie nogą. Ale było blisko upadku. Rok temu śmigałem na zwykłych górskich oponach 1.95, ale w tym roku na przód wrzucę jednak coś odpowiedniejszego. Do poślizgów doszło w dwóch miejscach w których ostatnio notorycznie mi się to zdarza i obecnie omijam te miejsca: początek krupniczej od strony bagateli oraz droga osiedlowa prowadząca od ulicy Lea pod wejścia do akademików na Bydgoskiej. Mowa o Krakowie oczywiście. Kolejne niebezpieczne miejsca też będę zaznaczał:)

Kolejny dzień w pracy obfitujący w techniczne trudności

Sobota, 4 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Dzisiaj do roboty jadę na rowerze. Ruch jest średni, do tego jest nas sporo na zmianie, więc nie najeździłem się. Tym bardziej, że...okazuje się,że z przedniej dętki nadal schodzi mi powietrze. Na początku pompuje zrezygnowany dętkę przed każdym wyjazdem w miasto, ale powroty okazują się coraz trudniejsze. Zniechęcony zachowaniem parszywej, pechowej dętki przerywam pracę, łatam jedną łatkę, która puszcza, wszystko wydaje się ok, montuje koło...i znowu kapa. Ostatecznie podbieram całe przednie koło kumplowi, który akuratnie nie jest w pracy a zostawił rower. Następnego dnia planuje kupić nową dętkę a starej zgotuje jakiś ciężki los w zemście za przejścia, których mi dostarczyła.
W dalszym ciągu dnia zdarza się kolejna niebywała historia - rozwala mi się w środku suport i prawa korba chwieje się na boki :D Oh, yeah :D Robi się ekstremalnie. Nie mówiąc o tym, że napęd jest i tak całkowicie zarżnięty i przy mocniejszym wdepnięciu przy starcie łańcuch przeskakuje.
Napęd do zamontowanai już mam, nawet razem z suportem...tylko nie mam na to czasu. Totalnie go nie mam. Nieco hardcoru narazie nie zaszkodzi :D Z ciekawszych cech mojego roweru należy wymienić także to, że tylny hampel chwilowo nie działa, bo pękła mi linka oraz to, że w tylnej piaście chyba posypały się kulki bo po zlikwidowaniu luzu na osi piasta zaczyna chodzić bardzo opornie. Tylną piastę do przeplotu też już mam...chyba zarwę jakąś nocką:D
Szkoda mi dnia na robienie tego...skoro mogę sobie pojeździć:)
W sumie w tej chwili w moim rowerze MTB wartościowa jest jedynie rama, opony oraz coś tam warte jest przednie koło. Resztę mogę wrzucić na wózek i zawieźć na złom:D
A..V-brejki też już mam do podmiany. Tylko czasu nie mam. Praca, remont, praca, remont...czasem sen:) Ponoć dobry fotograf zrobi wszystkim zdjęcie to i chyba dobry cyklista na wszystkim pojedzie;) Zresztą to rower do pracy...pozostałe trzy są dopieszczone:D

Śnieżny kataklizm trwa

Piątek, 3 grudnia 2010 · Komentarze(2)
Kategoria Miasto
Śnieg znowu pruszy, ale ze znacznie mniejszą zawziętością. Można dziś było jeździć bez okularów i rozwijać jako tako normalne prędkości.

Rano coś mi się porąbało we łbie, że mam do pracy na 13 a nie na 12..i żeby nadrobić nieco czasu pojechałem tramem bo stwierdziłem,że tak będzie szybciej..i wygodniej:P Coś starzeje się chyba:)
Za to powrót zaliczyłem na rowerze:D I nawet ścigałem nieco nocny autobus..ale bezskutecznie tym razem.
Dzisiaj miałem dzień niefartownych przygód, najpierw odkręcało mi się lewe ramię korby, wyszczerbiłem własny imbus dokręcając śrubę co i tak nei pomogło a potem wyślizgałem pożyczony klucz serwisowy, nic to nie dało, korba nadal się luzowała i szykowała do ucieczki. Sięgnąłem wiec po bardziej brutalny sposób, kupiłem super glue, zasmarowałem gwint śruby i suportu oraz gniazdo korby, zamontowałem, dokręciłem..i do końca dnia nic się nie odkręciło:D Korbą ani suportem się nie przejmuje bo to starocie, korbę wybije potem młotkiem, nawet jakbym miał uszkodzić jej gniazdo, w ostateczności mogę nawet uciąć oś suportu:D
Jednemu problemu zaradziłem. Pojawił się drugi. Pękła mi guma z przodu. Doprowadziłem rower na bazę, wytargałem dętkę spod gumy, znalazłem dziurę, która podstępnie wypuszczała powietrze na zewnątrz dętki, załatałem, napomponowałem, okazało się,ze jest druga dziura, też załatałem, napompowalem...ok,powietrze nie schodzi. Stara opona out, wsadziłem nową schwalbe marathon, kupioną w pn i czekającą na montaż. Opona nie chciała w żaden sposób wejść na obręcz, musiałem wpychać ją łyżkami...i stało się to czego się obawałem, przyciąłem dętkę łyżką. Dętka znowu na zewnątrz, łatanie, pompowanie itd. Drugie podejście udało się sukcesem, ale nieźle się namęczyłem, żeby założyć gumę.
Co do przygód na drodze to na krupniczej dwa razy wpadłem w poślizg, ale w porę podparłem się nogą. Leży tam kopny śnieg..bezpośrednio na lodzie.
Ponadto wpadłem dwa-trzy raz w tory przykryte śniegiem, na szczęście przy małych prędkościach i również obyło się bez wywrotki.

W pracy, czyli rozwożąc pizzę krakowskimi uliczkami

Środa, 1 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Dzisiaj mało kilometrów bo do pracy dojeżdżam wraz z rowerem tramwajem bo męczy mnie masakryczny kac. Wracam natomiast nocnym bo jestem wykończony po wyrypie, która miała miejsce w pracy.
Rano jest jeździ się jeszcze całkiem dobrze, nieco wolno - ok 20km/h żeby móc zahamować w każdej chwili. Pomimo niedużej prędkości i tak wpadam w jedną babką a właściwie to ona wchodzi mi prosto pod koła i pomimo zahamowania obydwoma hamplami rower sunie po śniegu niczym sanki i tratuje kobiecinę, która zresztą słusznie mnie przeprasza za wejście mi pod koło.
Około 16.30 zaczyna się zamieć śnieżna, która trwa już do końca dnia. Jeszcze nie widziałem, żeby śniegu przybywało w takim tempie. Momentalnie wszystko jest pokryte warstwą śniegu. Ruch w centrum Krakowa sparaliżowany, wszędzie korki. Tramwaje stoją bo zwrotnice są zasypane śniegiem i nie da się ich przestawić. Drogi poblokowane samochodami, nie sposób jeździć między nimi bo porobiły się takie muldy na drodze, że nie da się przez nie przebić. Chodniki zbyt zasypane, żeby po nich jeździć szybciej niż iść. W efekcie dużą część kilometrów robię dziś prowadząc rower i przedzierając się przez zaspy. Gdzie tylko mogę próbuje jechać na rowerze, ale często kończy się to fiaskiem. Kilka razy wpadam w ukryte pod śniegiem tory, na szczęście bezupadkowo bo profilaktycznie wolno jechałem. Po śniegu jeżdżę na siedząco, dzięki temu dociskane tylne koło łapie przyczepność. Przednie V brejki znikają gdzieś pod kulami śniegu, obręcz oblepiona śniegiem wygląda jakby była 4-komorowa, a piasta wraz z śnieżną otuliną robi się większa od piasty Rolhoffa. Między błotnikiem a oponą momentami zbiera się tyle śniegu, że ciężko jest ruszyć.
Najcięższy z dotychczasowych dni w tej pracy. Ostatniej zimy ani razu nie było takiego dnia, żeby nagle tyle nasypało śniegu i drogi były nieprzejezdne. Rower prowadziłem tylko czasem w małych, bocznych uliczkach osiedlowych..a nie jak dziś wzdłuż Dietla, od starowiślnej aż do stradomskiej..

Załatwiając sprawy w hucie

Poniedziałek, 29 listopada 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Po przebudzeniu zobaczyłem za oknem, że świat stał się biały. Musiałem dziś skoczyć do kaletnika oraz po butki zimowe na rower i stwierdziłem, że to dobra okazja, aby odbyć tegoroczną zimową jazdę inauguracyjną:D Warunki na chzest bojowy były doskonałe, wszędzie biało i ślisko.
W trakcie wycieczki po hucie przekonałem się kilka razy o tanecznych zdolnościach mojego roweru oraz o tym, że mój rower na śniegu może służyć jako rower stacjonarny i pomimo kręcącego się tylnego koła może wcale nie mieć ochoty ruszyć się do przodu.
Temp. była jeszcze dziś znośna - coś koło zera, jutro zacznie się zimowa zabawa na dobre...przy minus 12 :]

W pracy, czyli rozwożąc pizzę krakowskimi uliczkami

Niedziela, 28 listopada 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Ruch taki sobie. W drodze powrotnej jadę pod wiatr i śnieg sypie mi w oczy. Nie chce mi się stawać i wyciągać okularów z plecaka, więc jadę z pochyloną głową prawie nie widząc drogi, ale znam ją na pamięć. W drodze zaczyna mi się odkręcać lewa korba, jadę wolno, bo wiatr mocno mnie osłabia i modlę się abym dojechał zanim korba odpadnie, udaje się to na styk!