Wpisy archiwalne w kategorii

Miasto

Dystans całkowity:22371.22 km (w terenie 5.00 km; 0.02%)
Czas w ruchu:146:11
Średnia prędkość:22.80 km/h
Maksymalna prędkość:55.00 km/h
Liczba aktywności:418
Średnio na aktywność:53.52 km i 2h 00m
Więcej statystyk

W robótce.

Piątek, 18 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Znowu mały ruch. Pewnie to za sprawką studentów, którzy się zmówili i wyjechali na ferie poza Kraków.
Tempriczer całkiem przyjemny, nieco bardziej przyjazny niż ostatnio. Wiatr przestał się na nas gniewać i się uspokoił. Warunki do jazdy całkiem fajne.

Nudno i zimno.

Środa, 16 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Wyjątkowo nie chce mi się jeździć dziś w pracy - za dużo problemów i zmartwień na głowie. Do tego piździ zimny i lodowaty wiatr. Wieczorem rezygnuje z roboty bo i tak nic się nie dzieje i jadę do domu zająć się różnymi załatwieniami.

Z dobrych info należy nadmienić, że otrzymałem dziś od listonosza trudno dostępne szosowe używane pedały SPD do trekkinga, który niedługo powstanie. Niedługo nadejdzie też triathlonowe siodło selle royal italia slr ti. Wiąże z nim ogromne nadzieję, na trasach 8-10 godzinnych. Czekam też na mostek lapierre z allegro. Na dniach do mbiku przyjdą sprowadzone z velo szprychy...i chyba będę miał wszystko do złożenia pierwszej wersji "Łowcy wiatru".

Wyyyyypizd:)

Wtorek, 15 lutego 2011 · Komentarze(2)
Kategoria Miasto
Dzisiaj w pracy jeździłem a właściwie toczyłem się wyjątkowo ospale i leniwie bo całą noc spędziłem na parkiecie szalejąc z 20 letnią tancereczką go-go;)
Jedyne o czym marzyłem przez cały dzion to ciepłe i miękkie wyrko, które na mnie czeka w domu.
Cały dzień piździało mroźnym oddechem dalekiej północy. Wszyscy opatulali się w co tylko się dało - kumpel z roboty przyciął czapkę i zrobił z niej golfik;) Całkiem dobry patent:D choć ja w wyniku górskich przyzwyczajeń preferuje buffy/bandamki:)
Hamulec(jeden bo jeden jest założony:P)w mojej limonce coraz mniej spełnia swoje zadanie - guma z której jest zrobiony klocek jest twarda jak bruk i w ogole się nie wyciera..ale i w ogóle nie hamuje :] A teraz na mrozie zesztywniała już całkiem z zimna biedna. Przejechane mam 3000km na tych klockach...i nie widać zbytnich oznak zużycia. Trzeba by wsadzić coś miękkszego jednak. Pewnie pierwszy lepszy klocek sprawi się lepiej niż ten oryginalne klocki weinmanna, które jeszcze przed moimi narodzinami już były stare..
Kilosów uzbierało się dziś równiuchne 64 km :)

Przejażdżka po mieście

Poniedziałek, 14 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Wypizd jak cholera, w pierwszą stronę nie odczułem tak bardzo tego lodowatego powiewu bo chronił mnie plecak i kaptur, ale w drodze powrotnej skostniały mi palce do tego stopnia, że robiłem postój w rowerowym, żeby je ogrzać. Twarz to jeszcze mam czerwoną od zimna. Doczołgałem się do domu pod wiatr, omal nie wsiadając do tramwajki po drodze, wpełzłem pod wyrko, odkręciłem ogrzewanie na fulla i powiedziałem " Pierdolę, dzisiaj już na rower nie wychodzę" ;)

Tyniec przed pracą oraz 4 napotkania znajomych bikerów:)

Niedziela, 13 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Rano pięknie świeci słońce i pomimo ujemnej temperatury jest istnie wiosennie, więc nie chcąc tracić tak pięknej pogody, decyduje się zawitać w Tyńcu u Benedyktynów, wszakże jest niedziela, więc do kościoła można zajrzeć:)

Jadę bulwarami wiślanymi, mam wiaterek w plecy, nie śpieszę się, jadę rekreacyjnie i podziwiam świat. Po drodze, w okolicy mostu grunwaldzkiego cykam kilka fotek Wawelu, nieba, limonki na tle Wawelu oraz uwieczniam swoje ciekawe odbicie w szybie, na którym widać trzy moje sylwetki, nieco poprzesuwane względem siebie. Niestety na razie mam problem z założeniem konta na bikephoto, wygenerowane hasła nie działają..ale może jakoś potem dodam te fotty i te zrobione później.

Po obfotografowaniu świata, ruszam dalej przed siebie bulwarami, na ogonie siada mi dwóch gości w strojach pro - zastanawiam się po co im one i dochodzę do wniosku, że chyba tylko dla lansu :] Chociaż przy takim wietrze opór powietrza wzrasta, więc obcisłe ciuchy...pewnie dodają im te całe pół kilosa prędkości :]

Gdy wyskakuje na ulicę z bulwarów to moi tropiciele gdzieś znikają, widocznie zjeżdżają z powrotem na ścieżkę w miejscu o którym zapomniałem. Wiaterek dalej delikatnie mnie pcha a ja nieśpiesznie jadę 30km/h i oddaję się rozmyślaniom.

W pewnym momencie z daleka rozpoznaje pewien czarno-czerwony polar i szeroko się uśmiecham bo z naprzeciwka nadciąga starszy znajomek, poznany kiedyś na rajdzie do Młoszowej. Przystajemy i sypią się tematy, potem następuje wymiana zapodzianych numerów tel. Mariusz jak się okazuje nie ma z kim jeździć bo nikt już nie chce z nim pomykać, swoich znajomych już zajechał:) Obiecuje mu wspólne wypady. Robi się późno, więc rezygnuje z odwiedzenia braciszków i nawracam.

Na placówkę dojeżdżam mając 30km na liczniku, czyli od mostu grunwaldzkiego zrobiłem ok 10km w stronę Tyńca a potem powrót. W drodze powrotnej mocniej naciskam już na pedały i zmagam się z wiatrem walcząc o utrzymanie tempa 25km/h.

W robie nudy na pudy, przez 9h realizuje 10 zamówień..gdy normą są dwa wyjazdy na godzinę. Więcej dzisiaj się nagadałem ze spotkanymi znajomymi niż narozwoziłem placków.

Najpierw napotykam się na kumpla z koła PTTKu(Jonka, który objechał rowerem Rumunię) gdy mknie karmelicką na swoim XC. Ponoć nawet dzwonił do mnie na kom z info,że wybiera się na przejażdżkę. Odeskortowuje mnie pod placówkę, pod którą prowadzimy dłuższą rozmowę. Jego XC ma z przodu tarcze, z tyłu V-ke i może właśnie też skorzystam z tego rozwiązania. Rozmowa kończy się obietnicą wspólnego wyjścia na browar.

Chwilę potem spotykam dawną kumpelę ze studiów:) Standardowa gatka co u kogo się dzieje, il kto ma dzieci i ile żon/mężów. Rytualna wymiana nr tel również następuje.

Chwilę potem napotykam na swej drodze świetną kumpelą - Martuchnę B. wraz z jej drugą, równie sympatyczną, jak się okazuje, połowką, której wcześniej nei poznałej. Jej Boy porusza się na cruiserze - pierwszy raz spotykam kogoś posiadającego taką własną maszynę. Dosiadam go i robię rundkę próbną:) Wygodnie bardzo - jak na choperze. Ale zakręcanie jest dość miejscochłonne bo kierownica - jaskółka zajmuje pół szerokości jezdni. Umawiam się z nimi na piwko na jutro(w zasadzie na dzisiaj) wieczór do klubu w którym znajoma jest dj'ką. Fajnie widzieć Martę szczęśliwą i w dobrych rękach. Dosłownie.

Tego samego dnia spotykam kolejną(czwartą już tego dnia) rowerową osobę - Jolę, jedyną dziewczyną spośród tych, które znam, która na górskich oponach na MTB utrzymuje na szosie prędkość 25-30km/h a jeździe na rowerze prawie tylko po mieście. W górach natomiast śmiga jak sarna:) Urodzony damski harpagan. Do tego należy nadmienić, że jest całkiem ładna i skromna.

Wszystkich napotkanych dzisiaj zaprosiłem korzystając z okazji na wycieczkę za tydzień, w nd, do Tyńca, stricte rekreacyjną, z chilloutowym tempem(może cruiser nawet pojedzie), przeznaczoną dla każdego. Wycieczka odbędzie się jedynie przy sprzyjającej pogodzie i będzie pierwszą z cyklu co tygodniowych, którą chcę organizować dla swoich znajomków w ramach szerzenia zainteresowania jazdy rowerem i propagowania turystyki rowerowej. Docelowo chcę zachęcić do jazdy nawet tych, którzy wcześniej gnili przed TV. Planuje też w maju/czerwcu połączyć przejażdzkę z jakimś ogniskiem - może pod zamkiem w Rabsztynie(40km od Kraka). A może na zakrzówku po powrocie z Kryspinowa/Tyńca/Ojcowa..:)

Gdyby ktoś z Kraka chciał się przyłączyć do grupowej wycieczki(nie kolarskiego trekkingu) to zapraszam w nd, 20-ego o 11(żeby się miejskie lenie wyspały) na most grunwaldzki. Jedziemy do Tyńca, na miejscu piknikujemy(ciasteczka itd) i wracamy.

A wieczorem może piwko w pubie:)

W pracy zamuła, na dworze ujemna temp i wiatr.

Sobota, 12 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Dzisiaj było sennawo w pracy. Pomimo,że zima o sobie przypomniała poprzez ponowne gnębienie nas ujemną temperaturą to ruch był kiepski. Wiał dość silny wiatr, ostatnio dość częste zjawisko, to chyba wiosna przepycha się z zimą i pewnie będę się tam szamotać do końca marca, czy nawet kwietnia:)Bo przecież w marcu jak w garncu a kwiecień plecień ciągle coś przeplata...trochę zimy, trochę lata:)

Ciekawe jakby się płynęło Wisłą na żaglówce z takim wiatrem:)

W pracy przesiedziałem tylko 8h bo szkoda mi było czasu na podziwianie ścian placówki. Dziś było bardziej jak w pubie niż pracy, tyle,że bez alku. Jedzenie, luźne rozmowy, hamskie żarty, różne opowieści i wzajemne złośliwości na zasadzie szlifowania ostrości języka. W sumie było fajnie, tylko, że pieniądz z tego żadny:)

Myślami już dosiadam swojego nowego trekkinga...jeszcze tylko szprychy od velo i będzie wszystko. Pozostanie jedynie skonsolidować rozrzucone po całym pokoju części i stworzyć kolejną zabawkę:)

Przy okazji kompletowania sprzętu do trekkinga, nabyłem kilka części dodatkowo..i chyba zamiast zwlekać do przyszłej zimy to już teraz, wiosną, siła rozpędu złożę XC jakiegoś z pozostałych odpadów. Na razie mam dylemat: V-ki czy tarcze...? Tarcze cięższe i droższe...ale niezawodne, V-ki dają ciała w błotnistym mule a i na zjazdach może być krucho. Może hydrauliczne V-ki typu magura hs 11? ;] Docisk mają niezły.

Zakupowo

Piątek, 11 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Home->centrum, odbiór wypłaty->Real,sweet wydawanie mamony->home->Łóżko.
Większość jazdy w delikatnym deszczyku.

Po obręcz i przerzutkę z allegro.

Czwartek, 10 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Rano,po 4h snu najpierw zaliczyłem krótki kursik na mieszkanie mamy w celu wniesienia worków z cementu z dostawy do mieszkania.
Potem, wieczorem, lecę na ulicę majora po odbiór wylicytowanych części - Borem Komorowskim sunie się limonką bajecznie:) Poznaje Zimnego(http://www.bikestats.pl/rowerzysta/zimny) z którym nie możemy się nagadać odnośnie sprzętu i w skutego tego nie dość, że nie zdążam pojechać do reala po bluzę everlasta w promocji to jeszcze się spóźniam sporo do pracy, do TVP. Na szczęście bez konsekwencji bo i tak na miejscu musiałem czekać na zakończenie nagrania, które jeszcze trwało. Do siedziby TVP jadę nowohucką w dół po równiutkim asfalcie, limonka mknie niczym czarny mustang. Po pracy, czyli o pierwszej wracam do domu i dodaje wpis na BS:)

Romans z Limonką za plecami Mokrej Włoszki.

Środa, 9 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Dziś cały dzień spędziłem z moją drugą kochanką, mniej wymagającą Limonką, która jest skłonna ze mną poszaleć nawet w środku miasta. Zawsze jest chętna do zabawy i jest mniej wybredna od limonki, która preferuje igraszki na łonie natury, poza miastem.
W pracy ruch nawet duży, pogoda świetna, w powietrzu czuć wiosnę i ąż chce się jeździć.
Po pracy zaglądam do magnetica w celu poznania jakiejś miłej niewiasty z krwi i kości a nie stali, alu i karbonu, jednak impra dobiega końca, salsoteka już się zakończyła i decyduje się na powrót do domu bo..za 5h muszę wstać i wnieść na 1 piętro dostawę cementu, potrzebnego do remontu. Raptem 90 worków^^ Skoro co poniektórzy w BS wpisują basen, łyżwy i inne wymysły to może ja też wpiszę wnoszenie worków na 1p jako 1km za każdy kurs ^^ Taki joke:P

Dzisiejszy dzień obfitował w wiele ciekawych spraw, między innymi zakupiłem po znajomości 18 sztuk energetycznych shotów amerykańskich(nie jakiś tam tiger tylko coś co daje kopa jak paliwo rakietowe) za jedyne 20zł podczas gdy jeden kosztuje 7zł...^^ Shoty odkładam na wyprawę bo są małe i mocne:) W sam raz na poranne przebudzenie:P

Potem zgadałem się z kumplem odnośnie promocji w jednym sklepi turystycznym, drugą rzecz sprzedają za złocisza, czyli tak jakby przy zakupie dwóch rzeczy płaciło się połowę - on chce kurtkę, ja jakiś ultralightowy namiot na samotne wyprawy. Może uda nam się obum znaleźć to co potrzebujemy i dobijemy targu.

Potem poznałem przemiłą parę na recepcji jednego z krakowskich hosteli, bardzo fajni, otwarci ludzie, zaprosili mnie na wystawę zdjęć w Katowicach...i chodzi mi po głowie szalony pomysł pojechania tam rowerem, na wystawę o architekturze, czyli o czymś na czym się nie znam, w obcym mieście, z ludźmi, których nie znam...oj, lubię takie akcje ^^ Wszakże raz się żyje:D

W drodze powrotnej do domu mając wiatr w plecy podnoszę średnią z dzisiejszej jazdy po mieście o 1km/h :) Ogólnie limonka spisuje się świetnie, cienkie gumki bardzo dobrze trzymają w zakrętach, to chyba zasługa też geometrii, dzisiaj kilka razy wszedłem ostro w zakręt mając ponad 30km/h na budziku..i limona zachowała się very stable. Ponadto jak narazie bardzo dobrze znosi moje różne wygłupy w postaci skoków z chodników itd. Przednia, dziadowa obręcz mistral stratos i tylny powojenny pancerniak weinmann narazie się nie scentrowały. I chwała im za to.

PS Trzeba znaleźć sobie Kobitę, bo moja miłość do rowerów staje się niebezpieczna:D Moja Mother już mi powiedziała,że zaczyna się godzić z tym,że pewnego dnia przyprowadzę do domu małe rowerki...^^

Do mud-serwisu po dętkę.

Wtorek, 8 lutego 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Dziwna rzecz się przytrafiła bo gdy zakradłem się na palcach pod moją szosówkę żeby ją zbudzić ze snu zimowego to okazało się,że w tylnej dętce nie ma powietrza. Dokładniejsze oględziny oraz próba napompowania doprowadziła mnie do przekonania, że trzeba zakupić nową dętkę bowiem w starej uszkodził się wentyl. Pozwoliłem więc jeszcze chwilę pochrapać mojej szosówce, ale, żeby już się powoli budziła to zostawiłem włączone radio w pokoju, dosiadłem limonki, spiąłem ją ostrogami i pognałem do najbliższego serwisu, przy okazji zakupiłem kilka innych szpejów. Mój pokój jest już pełny od części w przeciwieństwie do konta bankowego, które świeci pustkami. Świeci prawie tak jak ramy moich trekkingów, które wczoraj przepucowałem pastą polerską i świecą się tak,że pies ze swoimi jojkami może się schować.
Skoczyłem jeszcze do lidla po dopalacze na zapas do pracy czyli czekolady i batoniki,powróciłem do domu, wciągnąłem obiad, podmieniłem dętkę, nabiłem oponkę..i delikatnie przebudziłem ze snu moją szosówkę i wziąłem ją na przejażdżkę celem przewietrzenia. Ale to już oddzielny wpis w imię zasady: inny rower, inny wpis:)