Rano na limonce podjeżdżam na dębniki podrzucić kumplowi klucz rowerowy,po drodze podrzucam go też w plecaku kilka razy na licznych ulicznych wybojach. Potem podjeżdżam do krainy śrubek i farb, zwanej castoramą i reklamuje szlifierkę na gwarancji, której używam przy rowerach - sprawdza się wyśmienicie;) Szczególnie do nacinania jakichś trudno dostępnych, zapieczonych czy wyślizganych śrub. Następnie jadę do roboty...i od czasu do czasu zawożę jakiemuś gamoniowi pizzę. Wieje średnio mocny wiatr. Jest trochę na minusie. Do 16 słońce przegląda się w krakowskich szybach, drogi są idealnie suche pomimo niedawnych odwiedzin śniegu. Do domu wracam tak zamyślony, że pomimo minimalnej prędkości przemieszczania się nawet nie wiem kiedy dojeżdżam.
Wypizd dalej trzyma. Już mi obrzydło nieco to zimnisko i tęsknię za słońcem. Nawierzchnie zwilżone i zmrożone, lekko śliskie. Na przednim kole utworzyły się mini sople i tak sobie ze mną dzisiaj jeździły. O dziwo, nie pękały od naprężeń szprych podczas jazdy. A jeździłem spokojnie dzisiaj wyjątkowo...bo raz, że mi od zimna zesztywniały moje stare powojenne klocki hamulcowe - skubane prawie się nic nie wytarły przez 2 500 km..co dowodzi jedynie,że w ogóle nie hamują:] A tylnego brak..więc siłę hamowania miałem mniej więcej taką jakbym podczas jazdy kichnął licząc,że pęd wydmuchiwanego powietrza mnie zatrzyma. A na płycie runku głównego, wiadomo, jedno wielkie lodowisko plus masa ślepych łyżwiarzy lubujących się w nagłych zmianach kierunku bez patrzenia w jakąkolwiek stronie. Jakbym był tak zawieszony jak oni to bym miał całe czerwone opony chyba od ich porozjeżdżanych osób. Ogólnie bardzo mało wyjazdów. Kończę o 21, przebieram koszulkę i bluzę, psikam się perfumami i udając normalnego człowieka jadę na Topolową 40 do klubu, w którym odbywa się wystawa zdjęć z bikepolo. Szybko okazuje się,że jestem dętką, każde kolejne piwo usypia:) Pomimo to, udaje mi się poznać jedyną krakowską kurierkę - a właśnie, dwa dni temu wydawało mi się,że widziałem kurierkę w bojówkach na rowerze - okazuje się to, fakt, ona :] Mały ten Kraków. Dobrze,że ją poznałem bo przynajmniej nie będę zachodził w głowę dłużej czy mi się przywidziało czy co. A wcześniej jej nie widziałem bo teraz wróciła po rocznej nieobecności z Hiszpanii. W sumie na jej miejscu bym poczekał do lata...:P Poznaje też fajnego typa - kuzyna mojej ex, śmigającego po mieście na singlu. W okresie wakacyjnym, pewnie w lipcu, wraz z tą dwójką i inicjatorem pomysłu - Grześkiem, przejedziemy ze Szczecina do Białegostoku na singlach z torbami kurierskimi aby w zamian za przejazd i reklamę po drodze/na ulotkach/na stronie/mediach itd sponsorzy wyłożyli flo na pomoc zwierzakom w schroniskach. Akcja zacna i bardzo mi się podoba, od razu się zgodziłem na udział:) Szkoda tylko,że tę trasę już znam...ale tym razem to nie będzie i tak miało chyba postaci zwiedzania, tylko będzie realizacją określonych celów. Niestety, jak to bywa, nie zdążyliśmy wszystkiego obgadać bo przeszkodziła nam w tym podwyższona zawartość alku we krwi i coraz trudniej było prowadzić konstruktywną rozmowę:) Po bibie, nieco wędruje po mieście prowadząc rower i odprowadzając 1 osobę. Potem wskakuje na niego i chodnikiem wlekę się na przystanek nocnego. Po drodze dopada mnie spory dylemat - czy iść jeszcze poszaleć na balety (4.30 ran0 była) czy odpuścić sobie już, w końcu wybieram come back do domu. Po drodze podjeżdżam do całodobowego,ale nie mają 2KC, więc kupuję energetyka w puszce i za namową wesołego faceta z kolejki - klina: setkę żołądkowej. Zestaw stoi przy biurku, ale mam nadzieję,ze nie skorzystam;)
PS Nastąpiła zmiana niektórych zapisów w ustawie dot. jazdy rowerem,oto artykuł: http://wiadomosci.onet.pl/kraj/wazne-informacje-dla-wszystkich-rowerzystow,1,4194327,wiadomosc.html
A tu link do targów rowerowych w Krakowie: http://www.targirowery.pl/
Oraz link do programu festiwalu podróżniczego w Gdyni "Kolosy" na który się wybieram: http://www.kolosy.pl/kolosy2010.php
Będzie sporo relacji z wypraw.M.in z 3.5 letniej podróży rowerem.. W linku jest data 2010..ale link jest poprawny.
Dopierom co niedawno wrócił z pracy a że za 8.5h muszę się w niej pojawić znowu to nie będę się rozpisywał. Dzisiaj ruch nieco większy niż w ostanich dniach, chyba powoli zaczyna znowu rosnąć po feryjnej przerwie. Coś tam posypało i zrobiło się śliko bo mróz trzyma. Na jednym z wyjazdów mialem dostarczyć pizzę kumplowi z pracy, ale nasz kierownik nie opanował jeszcze chyba elementarza i w adresie zamowienia wpisał m.4 zamiast mieszkanie 2 i w rezultacie zamiast kumpla to nastraszyłem jakaś Bogu ducha winną rodzinkę przez domofon stanowczo i poważnie wypowiedzianymi słowami" Dobry Wieczór. Straż Miejska. Proszę otworzyć drzwi" Niefart chciał, że domofon odebrał jakiś koleś i byłem przekonany,że to kumpel bo nawet głos mieli podobny...^^
Cosik mi się całkowicie jeździć nie chciało. Od kilku miesięcy w pracy odczuwam znużenie jeżdżeniem w kółko tymi samymi ulicami:] Ogólnie mała ambitność tej pracy mnie przybija i odbiera przyjemność z jazdy rowerem:] Czas zmienić ją na coś innego..:P Ale na głowie tyle spraw, że nie mam czasu nawet złożyć swojego nowego bajka. A jeszcze ciąglę się angażuje w pomoc innym i naprawiam im rowery..a szewc jak chodził w dziurawych butach tak i dalej łazi..
Znowu mały ruch. Pewnie to za sprawką studentów, którzy się zmówili i wyjechali na ferie poza Kraków. Tempriczer całkiem przyjemny, nieco bardziej przyjazny niż ostatnio. Wiatr przestał się na nas gniewać i się uspokoił. Warunki do jazdy całkiem fajne.
Wyjątkowo nie chce mi się jeździć dziś w pracy - za dużo problemów i zmartwień na głowie. Do tego piździ zimny i lodowaty wiatr. Wieczorem rezygnuje z roboty bo i tak nic się nie dzieje i jadę do domu zająć się różnymi załatwieniami.
Z dobrych info należy nadmienić, że otrzymałem dziś od listonosza trudno dostępne szosowe używane pedały SPD do trekkinga, który niedługo powstanie. Niedługo nadejdzie też triathlonowe siodło selle royal italia slr ti. Wiąże z nim ogromne nadzieję, na trasach 8-10 godzinnych. Czekam też na mostek lapierre z allegro. Na dniach do mbiku przyjdą sprowadzone z velo szprychy...i chyba będę miał wszystko do złożenia pierwszej wersji "Łowcy wiatru".
Dzisiaj w pracy jeździłem a właściwie toczyłem się wyjątkowo ospale i leniwie bo całą noc spędziłem na parkiecie szalejąc z 20 letnią tancereczką go-go;) Jedyne o czym marzyłem przez cały dzion to ciepłe i miękkie wyrko, które na mnie czeka w domu. Cały dzień piździało mroźnym oddechem dalekiej północy. Wszyscy opatulali się w co tylko się dało - kumpel z roboty przyciął czapkę i zrobił z niej golfik;) Całkiem dobry patent:D choć ja w wyniku górskich przyzwyczajeń preferuje buffy/bandamki:) Hamulec(jeden bo jeden jest założony:P)w mojej limonce coraz mniej spełnia swoje zadanie - guma z której jest zrobiony klocek jest twarda jak bruk i w ogole się nie wyciera..ale i w ogóle nie hamuje :] A teraz na mrozie zesztywniała już całkiem z zimna biedna. Przejechane mam 3000km na tych klockach...i nie widać zbytnich oznak zużycia. Trzeba by wsadzić coś miękkszego jednak. Pewnie pierwszy lepszy klocek sprawi się lepiej niż ten oryginalne klocki weinmanna, które jeszcze przed moimi narodzinami już były stare.. Kilosów uzbierało się dziś równiuchne 64 km :)
Wypizd jak cholera, w pierwszą stronę nie odczułem tak bardzo tego lodowatego powiewu bo chronił mnie plecak i kaptur, ale w drodze powrotnej skostniały mi palce do tego stopnia, że robiłem postój w rowerowym, żeby je ogrzać. Twarz to jeszcze mam czerwoną od zimna. Doczołgałem się do domu pod wiatr, omal nie wsiadając do tramwajki po drodze, wpełzłem pod wyrko, odkręciłem ogrzewanie na fulla i powiedziałem " Pierdolę, dzisiaj już na rower nie wychodzę" ;)
Rower i przygoda to moje dwa największe zamiłowania. Z tych dwóch pasji zrodziła się jedna - turystyka rowerowa. Dojedziesz wszędzie, zatrzymasz się wszędzie i nie jesteś niczym ograniczony. Doznajesz, doświadczasz i odczuwasz całą naturę, piękno widoków, szmer potoku, szum liści i łopot bocianich skrzydeł. Wszędzie możesz przystanąć, porozmawiać z miejscowymi, zaczerpnąć języka, dowiedzieć się coś ciekawego, nauczyć się coś przydatnego czy też po prostu poznać daną kulturę i lokalne zwyczaje.
Rower to wolność i ogromne możliwości. Rower to też wyzwanie. I dlatego jeżdzę:)