Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2010
Dystans całkowity: | 1361.96 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 00:57 |
Średnia prędkość: | 28.96 km/h |
Liczba aktywności: | 21 |
Średnio na aktywność: | 64.86 km i 0h 57m |
Więcej statystyk |
Ostatni dzień w pracy przed wyprawą:) 3ego Sierpnia ruszamy pociągiem do Świnoujścia a potem dnia następnego zaczynamy jazdę rowerem wzdłuż linii brzegowej, zwiedzamy wyspę Wolin i Kamień Pomorski, w którym się zatrzymujemy. Pierwszy dzion lajtowy, rozruchowy dla mego Bejbe. Czeka nas zagroda żubrów oraz latarnia morska i punkt widokowy z falochronu:) Oraz ruchome organy kościelne.
Dziś - 1 sierpnia ciąg dalszy przygotowań trekkinga. Niedługo zamieszczę jego nowe fotki i opis.
Wczoraj na koniec dnia, gdy wracałem do domu, poluzowała mi się lewa korba i zaczęła zsuwać, kierowca rikszy użyczył mi imbus 8mm, dociągnąłem korbę, ale syt się powtórzyła i wskoczyłem zrezygnowany do nocnego z rowerem. Trza się pozbyć tego MTB :] Jego miesjce zastąpi flow-flip(singiel + ostre koło), do którego rama stoi już na balkonie, pomalowana i wypolerowana:)
Dziś, jadąc w pierwszą stronę do pracy napotkałem piździelczy wiatr czołowy, silny jak diabli, dawno na taki nie natrafiłem. Nawet na małych zjazdach które mam po drodze musiałem zdrowo się napedałować, żeby się posuwać na przód:) Wyminęły mnie dwa tramwaje...dramat! ;)
W ciągu dniu ruch mizerny, wyjazdów niewiele, ogólnie zamuła. Pogoda fajna do jazdy, temp. w sam raz.
W drodze powrotnej dziwna rzecz - znowu wiatr czołowy:] Tym razem nieco słabszy, ściągam ostrogi i udaje mi się z trudem wyprzedzić tramwaj pinć. Po powrocie do domu poprawiam sprayem jeszcze raz ramę mojego przyszłego fixa:D Kolor: coś ala lemonka( dokłanie ten kolor który jako jedyny ma fiat panda ) Jutro jeszcze spryskam ramę nabłyszczającym lakierem. Poza tym jutro będę przygotowywał trekkinga do wyprawy:
- nawiercenie szerszych otworów na wentyle w obręczach
- założenie nowych opon shwalbe dureme 1.40
- przycięcie nowej sztycy ( 40cm? Co to za pomysł w ogóle? )
- montaż przedniego bagażnika
- rozkręcenie, wyczyszczenie, nasmarowanie i spryskanie WD-40 hampli oraz ich regulacja potem
- próby w terenie :)
Zapowiada się piękny dzień:) W lodówce mam przygotowaną 1.5 litra warki na umilenie zabaw z rowerem ^^
Rano mocno deszczowo, od 11 do 15 jeździłem bez przerwy biorąc po 3 kursy naraz:) Potem ulewa ustąpiło i jedynie nieco siąpiło cały dzień, pod wieczór nawet już nie mrzało. Buty cały dzień przypominały akwaria w których moje stopy zastępowały rybki. Kurtka i spodnie nie przepuściły wody. Hample się nieco poluzowały, jutro je ustawię.
Ponieważ jak się okazało moje dziewczę na bieżąco śledzi moje wpisy na bikestacie to wobec tego pozdrawiam ją serdecznie i przesyłam multum buziaków:P Równocześnie informuje wszystkie zawiedzione fanki mojej fantastycznej osoby, że tak - niestety jestem zajęty ;)
Kupione do korby blaty okazały się z nią kompatybilne:) Blaty LX, do tego łańcuch XTR i kaseta deorka, kaseta jest niższej klasy, ale ponieważ jest stalowa to myślę,że zużyje się mniej więcej w tym samym czasie co blaty alu LX-a. Łańcuch kupiłem jeszcze wyższej grupy bo nie chcę jeździć na kilka łańcuchów. Mam nadzieję,że ten pociągnie do końca całego napędu.
Chwilowo siedzę w Częstochowie, po powrocie zacznę ostatecznie przygotowywać trekkinga do sierpniowej wyprawy:) Centrowanie kół - naciąganie szprych, regulacja hampli, montaż przedniego bagażnika oraz torby na kierę. Aaa..i wymiana oponek na schwalbe marathon dureme:)
Dzisiaj rano przed pracą przeszukałem większość pobliskich sklepów i udało mi się znaleźć dwa blaty LX-a, 36zębów i 46. Jutro sprawdzę czy podejdą...oby tak było.
W pracy najpierw slonecznie, następnie deszcz a potem upalne słońce :] Przyzwyczaiłem się do mojego sporego trekkinga i teraz jeżdząc na MTB mam wrażenie jakbym jechał na dziecięcym rowerku...:]
Dzisiaj w pracy stała się rzecz dość niebywała, mianowicie jechałem około 20km/h po karmelickiej mając dość ciężkie przełożenie 3/7, przy czym z przodu najwyższy blat w trekkingu ma 48 zębów i chciałem gwałtownie przyspieszyć, wdepnąłem pedał z całej siły, poczułem jakiś dziwny opór jakby coś się zaczepiło i usłyszałem tylko trzask pękanej stali...po czym ujrzałem łańcuch ciągnący się po jezdni za rowerem...
Pękł łańcuch...ale to jeszcze nic...wyrwane zostało całe górne kółeczko tylnej przezutki..przy czym była to przerzutka XT...Śruba ją mocująca pękła z dwóch stron i całość odpadła gdzieś na drodze:/ Po XT nie spodziewałbym się takiego szajsu, chyba szkoda hajsu na taki osprzęt, lepiej kupować zwykłą deorkę, na jedno wychodzi..
Trekkinga zaprowadziłem do bikestudio, i tak w niedługim czasie chciałem zmieniać napęd, więc od razu zmieni się dwa przednie blaty(najmnniejszy jest minimalnie zużyty), wsadzi nowy łańcuch i kasetę. Tylną przerzutkę akuratnie niedawno zakupiłem na allegro - mało używany XT shadow. Chociaż teraz już nie ufam tej klasie osprzętu. Po odstawce trekkinga skoczyłem do domu tramwajem i wróciłem do pracy na MTB, który był już wyczyszczony, wypolerowany i lśniący na sprzedaż...a teraz znowu go upieprzę.
Jutro rano przed robotą rozejrzę się na allegro nad nowymi komponentami bo w bikestudio nie mają na stanie tego co mi trzeba a zależy mi na czasie. Kupię, zawiozę a oni złożą...bo ja nie mam teraz na to czasu a wyprawa tuż tuż. W sumie lepiej, że się posypało to teraz niż potem..
Dzisiaj z pomocą przyszedł nam nasz wybawiciel deszcz. Dwukrotnie obdarował nas rzęsistym opadem, który zagonił wszystkich do domów uniemożliwiając im dotarcie do sklepów w skutek czego szukali ratunku u niezłomnych dostawców pizzy. Nasz trud i wysiłek był dzisiaj szczególnie doceniany czego efektem było gęste sypanie się tipów od klientów:)
Obfity deszcz spowodował kilka niebezpiecznych sytuacji - hample słabo łapały obręcz a tylne koło po zablokowaniu ślizgało się niczym mydło po mokrej wannie. W takich okolicznościach nieupilnowane wbiegające pod koła dzieci w okolicy rynku przysparzały nieco problemów, tak samo jak zdebileni blachosmrodziarze bez powodu hamujący z nienacka i wyczyniający różne inne dziwne rzeczy.
Ogólnie fajne się jeździło w deszczu, poczułem smak przygody i świeżości, jazda w deszczu przywowałała wspomnienia z ostatniej wyprawy po Hiszpanii kiedy przez cały tydzień jechaliśmy w strugach deszczu :)
Dzięki dzisiejszej ścianie wody przpomniałem sobie o potrzebie zakupu ochraniaczy na buty przed tegoroczną wyprawą(tydzień po Norwegii, 3 tygodnie po Polsce, głównie po pomorzu i Mazurach).
PS Rama do singla jest już oczyszczona i pomalowana podkładem. Jutro jadę po właściwy spray ;)
Wczoraj byłem tylko na części zmiany a i ruch mały, więc finalny dystans słaby. Rano przed pracą pokręciłem się nieco w okolicach ulicy Kopernika i pocykałem nieco zdjęć kościołów i innych zabytków. Ostatnio otworzyłem oczy i zacząłem dostrzegać jak fantastyczne perełki architektoniczne można wyhaczyć w Krakowie. Ogólnie trochę upalnie i nie można sobie pozwolić na szybką jazdę bo potem zalewam się potem a nie wygląda to zbyt estetycznie przed klientem. Więc wlekę się po mieście 20km/h i dopiero wieczorem śmigam coś szybciej.
Moje marathon racery w trekkingu już zapomniały co to bieżnik. Na szczęście z cykloturu już nadchodzą moje nowe marathony dureme z ceramiczną wkładką:) Szerokość 35mm, akurat na wyprawę. Mam nadzieję,że na Mazurach się nie zakopię.
Powstała mała modyfikacja wyprawy: najpierw tydzień po Norwegii(darmowy transport mamy), potem od SZczecina pomorzem, następnie przez Malbork, Grunwald, Lidzbark Warmiński na Mazury gdzie pokręcimy się wokół jezior.
Ruch nadal mały, zbyt piękna pogoda by siedzieć w domu, więc ludzie wychodzą na pole i siedzą w pubach i ogródkach piwnych bądź gdzieś nad wodą. Rynek zaludniony tak, że ciężko momentami przejechać. Wyjazdów niewiele, przejechany dystans też mały.
W drodze powrotnej(jak zwykle:Lubicz, Mogilska, Aleja JPII) najpiew śmignąłem tramwaj czwórka z łatwością a następnie dogoniłem 15-stkę, która okazała się bardziej waleczna, szczególnie,że dopadłem ją tuż przed najdłuższym na tej trasie odcinkiem między przystankami, więc pomimo tego,że na budziku miałem 35km/h to mi odskoczyła nieco, ale w końcu i tak ją przegoniłem przed rondem czyżyńskim i zostawiłem w tyle. Coś szybko jechała..chyba była spóźniona. Na kolorowym doganiam jeszcze tram wracający na zajezdnię i też go wyprzedzam ;) I niech ktoś mi powie, że warto poruszać się komunikacją miejską...chyba tylko jak ktoś lub spać w tramie albo czytać książkę :D
Dziś wskoczyłem w tramwajkę, podjechałem pod starowiślną i odebrałem z bikestudio MTB po kompletnym przeglądzie. Wymienione linki, pancerze, napęd, przerzutka przednia i tylna. Sam nie miałem czasu się tym zajmować. Teraz MTB pójdzie pod młotek na allegro bo potrzebuje hajs na złożenie drugiego trekkinga i singla na miasto. Rower enduro kupię w następnej kolejności, pewnie po zimie, coś na czym by można było podjechać pod schronisko i zjechać w dół. Narazie jestem kilometrożercą szosowym. Po odbiorze roweru podjechałem jeszcze w parę miejsc i potem come back do huty.