Do pracy dojeżdzam w ekspresowym tempie, po pierwsze mam niezłego powera i na prostej trzymam prędkość 35, po drugie łapie się ciężarówki i przez jakiś kilometr lecę 50km/h Po wyjściu z pracy okazuje się,że mam flaka. Jestem wkurzony bo specjalnie wyszedłem punkt 17 żeby zdążyć przed 18 do Secesji wymienić za długie szprychy, które kupiła moja dziewczyna do zaplatanego kółka dla niej. Rezygnuje z kolejnego łatania i decyduje się na zakup nowej dętki. W pierwszym sklepie nie mają odpowiedniego rozmiaru, więc maszeruje z rowerem przez most dębnicki do rowerowego na początku tynieckiej. Spotykam kumpla Pawła, który właśnie odbiera swojego nowiutkiego trekkinga na ramie authora, osprzęcie deore i gumach schwalbe marathon plus. Ten zakup pozbawił go 2000zł. W sklepie nabywam dętkę i ją wymieniam. Serwis pożycza mi pompkę i już po chwili moja machina jest znów gotowa do jazdy. Wyruszam o 18.20, do domu docieram o 18.45, z prędkością ferrari wpadam do mieszkania, porywam aviso i lecę na pocztę, która jest czynna do 19. O 18.50 staję w kolejce w poczcie i udaje mi się w końcu, po tygodniu prób odebrać przekaz:)
W połowie lubicza łapię gumę. Aż do końca zwierzynieckiej prowadzę bajka pieszo. Po pracy podskakuje z rowerem do pobliskiego serwisu i pytam czy jak kupię łatki i klej to pożyczą mi łyżki do wymiany opony. Otrzymuje odmowną odpowiedź...Idę do następnego serwisu w którym Pani nie wie gdzie już nieobecni serwisanci trzymają łyżki i pompkę. Wymiękam. Idę na tramwaj. Gdy podjeżdża na przystanek okazuje się tak dopakowany,że nie ma opcji aby wsiąść z rowerem. Idę na autobus, który pojawia się po 15 minutach a potem w skutek objazdów obkrąża pół Krakowa. W domu łatam dętkę.
Wstaje o 10.20..czyli po 5h snu :) Po przebudzeniu jeszcze jestem pijany:P Około 13.30 wyruszamy w trasę, tym razem tylko ja i Dominiczka, reszta polazła jeszcze w góry. Po drodze robimy sobie przyjemny postój w drewnianej karczmie aby pokrzepić siły schabowym z ziemniaczkami(ja) i pierogami z jagodami(Dominika). Jedziemy na lajcie, bez spinki. Kontemplujemy widoki i cieszymy serce słońcem.
Przez Wieliczkę, Dobczyce i Mszanę Dolną z dziewczyną Dominiką, kumplem Jojem i kumpelą Magdą D. Spokojnie, rekreacyjnie i przyjemnie:) Wieczorem a w zasadzie w nocy i nad ranem ostra popijawa:D
Ładna, słoneczna pogoda i mały ruch. Dostałem się na staż i codziennie siedzę za biurkiem od 9 do17...ciężko się przestawić:) Co sobota hobbystycznie rozwożę nadal pizzę:D
Rower i przygoda to moje dwa największe zamiłowania. Z tych dwóch pasji zrodziła się jedna - turystyka rowerowa. Dojedziesz wszędzie, zatrzymasz się wszędzie i nie jesteś niczym ograniczony. Doznajesz, doświadczasz i odczuwasz całą naturę, piękno widoków, szmer potoku, szum liści i łopot bocianich skrzydeł. Wszędzie możesz przystanąć, porozmawiać z miejscowymi, zaczerpnąć języka, dowiedzieć się coś ciekawego, nauczyć się coś przydatnego czy też po prostu poznać daną kulturę i lokalne zwyczaje.
Rower to wolność i ogromne możliwości. Rower to też wyzwanie. I dlatego jeżdzę:)