Dystans całkowity: | 1385.26 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 23 |
Średnio na aktywność: | 60.23 km |
Więcej statystyk |
Szosóweczką pomyka się jakby miała własny napęd. Coraz bardziej myślę o przerobieniu jej na w pół turystyczyną maszyną na kilkudniowe wypady - mam już błotnik i bagażnik montowany do sztycy:D Do tego mostek + 17st. zamiast obecnego o nachyleniu 0 stopni i przekręcenie nieco kiery do góry i można śmigać:) Mam też sztycę amortyzowaną rock shoxa o wadze 410gram:) Ewentualnie można zmienić też gumki z 23 na 25mm...i mam coś co po trochu przypomina rower szlakowy, cyclocross oraz przełajówkę :D I można rąbać po 200km dzień w dzień;)
Rano podbijam na rowerze do szkoły mamy i podrzucam na lekcję dziennik, który zabrala do domu jako wychowawca.
W drodze powrotnej zahaczam o lidla, okazuje się,że czekolady shogetten będące na promocji już dawno znikły..szkoda, bo są dobre..dodają energii na rowerze i poprawiają humor..:]
W drodze powrotnej wyprzedzam dwa autobusy :) Niewątpliwie poprawia mi to humor :D
Dziś rekreacyjna zmiana, tylko 6h jazdy, bo chciałem mieć wolny wieczór oraz móc wstać wcześnie rano next dzion do drugiej pracy.
Wiatr jakby wydawał się miej męczący, chyba osłabł, choć jego siłę poczułem podczas powrotu gdy napędzał mnie niczym woda młyn. Przegoniłem dwa tramwaje i zdążyłem wpłacić na pl centralnym kasę do banku zanim przyjechał pierwszy wyprzedzony przeze mnie.
Dystans całkiem pzyjemny jak na tak krótką zmianę, jest to zasługa samych dalszych kursów jakie mi się dziś przytrafiały.
Rano piździelczy wiatr w ryło, nieźle się namachałem, żeby dojechać do pracy, wyprzedził mnie nawet tramwaj(sick!), po prostu wstyd :]
Rano mizerny ruch, potem ruch w ogóle zanikł, dopiero wieczorem coś się rusza. Ale i tak coś tam kilosów udało się wyjeździć dzięki całodziennej zmianie.
Ogólnie to silny wiatr szalał cały dzion, zresztą ten stan utrzymuje się od kilku dni, halny z góry do nas zawitał.
Dziś ruch całkiem dobry, ale spodziewaliśmy się znacznie większego i na zmianie było wielu kierowców w skutek czego na jednego nie przypadła zbyt duża ilość kursów. Poza tym dzisiaj tylko 9h :) " Tylko" bo zmiana u nas wynosi nawet 13h a w pt i sb 14h, przy czym jedna godzina to sprzątanie lokalu po zamknięciu.
Pod wieczór zrobiło się chłodnawo - może w końcu zimny front nadciąga? Wtedy sypałyby się kursy aż miło..^^ I kiloski bym nabijał i portfel kapuchą też bym nabijał :D
Rano znowu łapię gumę - jakaś klątka przebitej dętki? może mam gdzieś zadartą obręcz..opona na pewno jest czysta. Trzeba będzie wsadzić jakieś marathonki w końcu i do MTB i będzie spokój. W trekkingu odkąd mam XR nie złapałem ani jednej gumy pomimo jazdy pod sakwami przez ponad miesiąc.
Ruch stosunkowo mały.
Rano kilka załatwień na mieście. Potem road to work.
W trakcie jazdy do pracy dokonałem ciekawej obserwacji, mianowicie na mojej przedniej oponie pojawił się bąbel. Początkowo myślałem, że może moja opona została użądlona bądź dostała uczulenie, wnikliwa diagnoza problemu wykazała jednak, że opona przetarła się z boku i dętka przez nią wygląda niczym pies z jadącego samochodu, ciesząc się widokami. Ja niestety nie współodczuwałem tej radości.
po dotarciu do pracy pożyczyłem z MTBa kucharza całe przednie koło i podmieniłem z moim. Ten zabieg pozwolił mi jeździć tylko przez 4h bo potem ów kulinarny artysta kończył pracę i musiałem się rozstać z moim kółkiem zastępczym. W skutek sabotażu przeprowadzonego przez kucharza musiałem odpuścić pracę tego dnia. Do domu dowlekłem się powolnym i ociężałym szynowozem ze stajnii MPK.
Pierwsza setka w tym sezonie zimowym! Teraz będzie się to zdarzało chyba coraz częściej - w zależności od ilości godzin w pracy.
Wczoraj było niemiłosiernie wietrznie, momentami boczny wiatr targał mną jak kukiełką w jego przedstawieniu. Na płaskim odcinku czołowa ściana wiatru potrafiła zbić mi prędkość z 35km/h na 15km/h, czyli odczucie jakbym prawie stanął w miejscu. Po drodze do pracy uczepiam się jakiegoś kolarza na dwóch kilosach i pomimo czołowego wiatru ciśniemy na MTB ponad 30km/h! Respekt dla niego ;) Dzięki niemu nie spóźniłem się do pracy, hehe.
Niestety pod wieczór zaczyna kropić i bardzo szybko robi się dość niebezpiecznie, widoczność jest ograniczona w deszczowych ciemnościach a nawierzchnia śliska. Jakiś zawieszony taryfiarz wjeżdża mi w dupę, ale na tyle lekko, że nic mi się nie dzieje i rzucam mu elektryzujące spojrzenie i kurwuje na niego, ale jadę dalej bo nie chce mi się z nim użerać, nie mam na to siły. Zresztą nawet koło się nie scentrowało, inaczej bym go zastraszył pałami i ściągnął z niego jakiś haracz na naprawę. Ale szkoda było nerwów.
W nocy, po powrocie do domu, otwieram fanty z allegro, które do mnie doszły - używana korba XT do trekkinga,prawie nowa kaseta i łańcuch LX, manetki SLX jak nowe i tuningowane hample AVID SL. Wszystko w świetnym i oczekiwanym stanie. Części posłużą do budowy nowego trekkinga, bardziej usportowionego niż dotychczasowy.
Dzisiaj tyle co po mieście wymienić wadliwą wagę( do ważenia części rowerowych of course) oraz potem do przyszłego mieszkania mamy, które obecnie remontuje
Dziś byłem na zastępstwie w innej placów, więc tylko tyle pojeździłem co do śródmieścia i come back. Powrót odbył się z wiatrem w plecy, czułem się jak żaglówka pchana przez wiatr:D