Do pracy a potem do Niepołomic.
Poniedziałek, 2 maja 2011
· Komentarze(0)
Kategoria Miasto, Pozamiastowe jedniodniowe
Rano jadę do pracy, potem wracam, połykam w domu obiad i jadę do Niepołomic po Justynę, która cały dzień błąka się samotnie po okolicy Bochni i Niepołomic. Ponieważ trwa weekend majowy to korzystam z bardzo nielubianej normalnie przeze mnie głównej drogi - Igołomskiej i lecę nią a potem wyciąską street prosto pod zamek w niepołomicach, przed, którym w parku regeneruje siły Justine po przebytych 95km, marzy jej się obiad, bo nigdzie po drodze nie napotkała żadnego otwartego baru. Siada mi na kole i kierujemy się na nową hutę, miejsce mojego zamieszkania. Po drodze wstępujemy do bardzo klimatycznego miejsca przy Igołomskiej - Baru"Kantyna" utrzymanego w wojskowym stylu. Kierują się tam, żartuje sobie złośliwie z Justyny, że zabieram ją w miejsce,gdzie dostanie swoją ulubioną grochówkę(na rajdzie nie chciała jej jeść:P) - przekorne stworzenie oczywiście zamawia zatem grochówkę(ułańska fantazja again^^) a ja wybieram zupę smoka, która okazuje się czymś ala gulasz plus inne farfocle typu czerwona fasola, kukurydza itd - ogólnie łyżka wbita w zupę stoi! Żebym zionął jak ten smok to oczywiście w zupie kąpie się spora ilośc chili która skutecznie wentyluje mi mój przytkany, zakatarzony po ostatniej, deszczowej jeździe nos. Zupa pyszna, pożywna i jeszcze lecznicza. Wybór Justyny, okazuje się niegorszy, bo nawet ona zjada tę grochówkę z wielkim smakiem - trzeba przyznać,ze jest świetnie doprawiona. Po napchaniu bebzonów rozmawiamy z wygadanym właścicielem pubu, który niewątpliwie jest nietuzinkowy i sam sobą przyciąga klientów, oraz swoimi zupami. Potem lecimy do domu, po drodze montujemy Justynie lampkę z tyłu i gubimy moją flagę piracką, której rano nie ma przy rowerze. Podczas krótkiego postoju na stacji benzynowej(Waćpanna Justyna raczyła korzystać z tamtejszej ubikjacji) mam okazję poprosić ją do tańca, gdy z postawionego obok nas merca, którego właściciel wlazł do środka stacji, dobiegają nas weselne hity :] Zaliczamy kilka obrotów, po czym właściciel mersia odjeżdża z piskiem opon. A działo się to na stacji w pleszowie, w miejscu, gdzie odpoczywał niegdyś kościuszko z wojskami, o czym informuje nas tabliczka. Może też korzystał z ubikacji;)