Lany Poniedziałek
Poniedziałek, 25 kwietnia 2011
· Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Dzion w pracy, zamiast standardowo 6 dostawców na zmianie było nas trzech, ruch był, powiedziałbym: zadowalający, coś udało się wyjeździć, jak na drugi dzion świąt to nie ma co narzekać. Przed pracą podjechałem jeszcze do psiaków kumpla i przeprowadziłem standardową procedurę karmienia i przegonienia po ogrodzie za piłką oraz wygłaskania. W sumie poprawia mi to humor z rana.
Jak na lany poniedziałek przystało, z nieba sączyła się woda ale spodziewałem się silniejszych opadów, w sumie deszcz przyatakował tak naprawdę tylko raz i przymusił mnie do ubrania moich przeciwdeszczowych gatek. Potem już się w nie wślizgiwałem, miałem na sobie ultracienkie dresiki trekkingowe które momentalnie wysychają pod wpływem temp. ciała, więc na takie tam kropienie były w sam raz.
Na św. Wawrzyńca jakiś blachosmrodziarz cofał na wstecznym na pełnym gazie i w deszczu pewnie mnie nie widział, odbiłem w bok i tylne koło wpadło w poślig na mokrej szynie, na szczęście skończyło się bez upadku. Ogólnie było dzisiaj ślisko i kilka razy zatańczyłem rowerem, więc jeździłem dość zachowawczo bo i szosowe hample nie zbyt skuteczne i stosunkowo cienkie gumy(32mm) nie zbyt przyczepne na tafli wody.
Przedni błotnik, który sam przerabiałem spisał się natomiast perfekcyjnie, na buty nie poleciała mi ani jedna kropla spod przedniej opony:)
Jak na lany poniedziałek przystało, z nieba sączyła się woda ale spodziewałem się silniejszych opadów, w sumie deszcz przyatakował tak naprawdę tylko raz i przymusił mnie do ubrania moich przeciwdeszczowych gatek. Potem już się w nie wślizgiwałem, miałem na sobie ultracienkie dresiki trekkingowe które momentalnie wysychają pod wpływem temp. ciała, więc na takie tam kropienie były w sam raz.
Na św. Wawrzyńca jakiś blachosmrodziarz cofał na wstecznym na pełnym gazie i w deszczu pewnie mnie nie widział, odbiłem w bok i tylne koło wpadło w poślig na mokrej szynie, na szczęście skończyło się bez upadku. Ogólnie było dzisiaj ślisko i kilka razy zatańczyłem rowerem, więc jeździłem dość zachowawczo bo i szosowe hample nie zbyt skuteczne i stosunkowo cienkie gumy(32mm) nie zbyt przyczepne na tafli wody.
Przedni błotnik, który sam przerabiałem spisał się natomiast perfekcyjnie, na buty nie poleciała mi ani jedna kropla spod przedniej opony:)