Do pracy rowerem..

Wtorek, 19 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
W drodze powrotnej łapię kapcia(dżisys kiedy ja ostatni raz łatałem dętkę?).
Wyjmuje zestaw naprawczy, łatam dętkę, wsadzam w oponę, zakładam koło, próbuje napompować oponę...i dupa, chociaż jeszcze przed chwilą się pompowała. Prawdopodobni wyłamał się ten lipny dzyndzel wystający z włoskiego wentylka, który uwielbia się wyłamywać. Nie nawidzę tych dziadowskich szosowych wentylków:/ Nakładam na niego przejściówkę na samochodowy - mam ją zawsze w portfelu, ale i w ten sposób dupa. Doprowadzam rower do najbliższego domu i jak to na wiosce, okazuje się, że mają własny kompresor. Nabijam oponę na kamień...ale słyszę,że powietrze schodzi przez wentyl. A niech go. Badziew się wyłamał podczas próby pompowania.
Dochodzę na przystanek i kwitnę tam pół godziny czekając na autobus, który potem stoi w korku kolejne pół godziny, na szczęście mam mp3 pleyaka, zamykam oczy i się chilloutuje całkowicie się nie przejmując marnowaniem czasu. Po prostu zażywam odpoczynku. Wysiadam w bronowicach,podjeżdżam tramem 4 przystanki i idę do rowerowego, kupuje dętkę z wentylkiem schrader(samochodowy), chce ją założyć i znowu dupa. Otwór na wentyl w obręczy jest za wąski. Poddaje się, wsiadam do tramwajki i jadę do domu. Następnego dnia rozwiercam otwór i zakładam dętkę. Nigdy więcej wentylków presta, mam z nimi same złe przejścia. Pieprzyć je.

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa isiez

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]