Poranne, wiosenne słońce i nocna mgła zimowa,czyli pogodowy misz-masz.
Poniedziałek, 17 stycznia 2011
· Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Dzisiaj pojawiam się w pracy na limonce w nowej odsłonie - z nowym, przednim kole, zaplecionym na nówce sztuce srebnej piaście i malowanych przeze mnie na fioletowo szprychach i wysoko-stożkowej obręczy(model mistral stratos) Jeden z kumpli radzi mi zmianę stylisty albo znalezienie sobie dziewczyny która za mnie będzie o decydowała o doborze kolorów:D Inny kumpel, gdy po połodniu zauważa moje koło, stwierdza: " Ty jednak naprawdę jesteś jebn**** " :D Oczywiście mówi to życzliwie:)
A mi się tam podobają hipisowskie barwy mojego roweru:D Jeszcze by pasowało jakiś liść Maryśki namalować na ramie:D
Poranek jest słoneczny, klimat jest dość wiosenny, na prawie cały dzień wprawia mnie to w marzycielski stan i ciągle myślami odpływam w letnie wyprawy rowerowe i wyobrażam sobie nowego trekkinga do którego mam już większość części - planowane złożenie: przed końcem marca.
Ruchu niestety aż do 17 nie ma prawie w ogóle. Gdy się ściemnia, zostajemy zasypani zamówienia i rozwozimy placki aż do końca dnia prawie bez ustanku.
Wieczorem dość szybko się ochładza. Powrót do domu planuje zrobić na około, przez bulwary wiślane w ramach rekracyjnej przejażdżki połączonej z sesją foto. Jednak zaraz po wyjachaniu z placówki wjeżdżam w taką mgłę,że stwierdzam, że nad Wisłą(wodą) i do tego na nieoświetlonej ścieżce rowerowej będę widział wielkie G i nei ma sensu tam jechać. Fotki też nie zrobię, chyba,że samego siebie i otaczającego mnie mleka.
Jadę do domu dla odmiany aleją pokoju, żeby przerwać rutynę. Momentami mgła jest tak gęsta, że zwalniam, żeby nie wpaść w dziurę. Auta wyprzedzają mnie przy prędkości 40km/h. W dwóch miejscach widzę policję wlepiającą mandat, pewnie za brak włączonych przeciwmgielnych.
Gdy na placu centralnym o godzinie 24.30 wyłaniam się z mgły na swoim pistacjowo-fiołkowym rowerze to dresy wracające z melanżu patrzą na mnie z takim zdziwieniem jakby zobaczyli skaczącą na jednej nodze choinkę.
Do domu dojeżdżam z przemarzniętymi dłońmi.
Fotka mgły:
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=10150089606745909&set=a.482849845908.263526.648130908
A mi się tam podobają hipisowskie barwy mojego roweru:D Jeszcze by pasowało jakiś liść Maryśki namalować na ramie:D
Poranek jest słoneczny, klimat jest dość wiosenny, na prawie cały dzień wprawia mnie to w marzycielski stan i ciągle myślami odpływam w letnie wyprawy rowerowe i wyobrażam sobie nowego trekkinga do którego mam już większość części - planowane złożenie: przed końcem marca.
Ruchu niestety aż do 17 nie ma prawie w ogóle. Gdy się ściemnia, zostajemy zasypani zamówienia i rozwozimy placki aż do końca dnia prawie bez ustanku.
Wieczorem dość szybko się ochładza. Powrót do domu planuje zrobić na około, przez bulwary wiślane w ramach rekracyjnej przejażdżki połączonej z sesją foto. Jednak zaraz po wyjachaniu z placówki wjeżdżam w taką mgłę,że stwierdzam, że nad Wisłą(wodą) i do tego na nieoświetlonej ścieżce rowerowej będę widział wielkie G i nei ma sensu tam jechać. Fotki też nie zrobię, chyba,że samego siebie i otaczającego mnie mleka.
Jadę do domu dla odmiany aleją pokoju, żeby przerwać rutynę. Momentami mgła jest tak gęsta, że zwalniam, żeby nie wpaść w dziurę. Auta wyprzedzają mnie przy prędkości 40km/h. W dwóch miejscach widzę policję wlepiającą mandat, pewnie za brak włączonych przeciwmgielnych.
Gdy na placu centralnym o godzinie 24.30 wyłaniam się z mgły na swoim pistacjowo-fiołkowym rowerze to dresy wracające z melanżu patrzą na mnie z takim zdziwieniem jakby zobaczyli skaczącą na jednej nodze choinkę.
Do domu dojeżdżam z przemarzniętymi dłońmi.
Fotka mgły:
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=10150089606745909&set=a.482849845908.263526.648130908