Poświąteczny marazm w robocie.

Poniedziałek, 27 grudnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Dziś ruch nadal marny, ludziska po świętach spłukani są chyba bo zamówień było dość mało, może więcej niż wczoraj, ale i dostawców było dziś więcej a ja miałem dziś wybitnie przez cały dzień jakiegoś pecha i trafiałem same krótkie kursy, więc ani nie nakręciłem kilosów ani nie natrzepałem kapuchy. Śniegu mało, drogi dość suche, ale bywają i zdradliwe, gdyż jednak ujemna temperatura zmroziła gdzie niegdzie resztki wody tworząc cienką, niezauważalną czasem taflę lodowiska. Przednie koło dwa razy dziś mi troszkę uciekło w takich miejscach, ale były to krótkie, szybko skontrowane poślizgi.
W drodze powrotnej pomimo, że nie ubieram dodatkowych, wziętych tych razem rękawiczek jest mi cieplutko w dłonie, czego nie mogę za chiny ludowe zrozumieć. Temperatura w trakcie powrotu wynosiła - 9 stopni i wiał delikatny wiaterek, czyli w sumie jak wczoraj...a palce nawet nie poczuły odrobiny zimna.
Może to kwestia tego,że dziś w pracy dużo zjadłem...i organizm miał mocniejsze grzanie. Sam nie wiem. Dziwne to.
W pracy, korzystając z nadmiaru czasu do wykorzystania, przycinam swoją kierę z dwóch stron po 2cm skracając ją w sumie o 4 cm. Początkowo miała chyba 560mm albo 580mm - muszę zmierzyć. W każdym razie teraz jest w sam raz, lepiej się mieści w drzwiach klatek do kamienic i łatwiej się nią manewruje między ludźmi. Jeździ mi się poza tym wygodniej bo przyzwyczaiłem się w limonce do węższego rozstawu rąk i musiałem nieco zniwelować tę rożnicę, bo czułem spory dyskomfort przesiadając się z jednego bajka na drugi. W limonce mam bycze rogi o szerokości 400mm....;] ale tam ręce trzymam na rogach i nieco inaczej sie manewruje:)

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ieini

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]