Rano jadę do pracy z prędkością 30km/h i w pewnym momencie po wjechaniu w kałużę wyprzedzam rower przelatując nad kierownicą i niefortunnie lądując na lewe kolana..Jadący za mną bus na szczęście zdąża się zatrzymać. Zbieram rower z drogi i schodzę na chodnik. Mostek mam przekręcony, łańcuch spadł, przytarła się mocno prawa rękawiczka, spodnie snowboardowe okazały się wystarczająco mocno. Czuje ból w kolanie, ale postanawiam jechać, po rozgrzaniu go jadę dość normalnie. Jednak na pierwszym kursie w pracy okazuje się,że ból jest zbyt duży a moje tempo jazdy niezadowalające. Rezygnuje z pracy i biorę wolne na następne dwa dni:/ Jadę do kumpla i topimy smutki w znanym powszechnie środku znieczulającym.
Komentarze (2)
Szerokość kapci nie miała żadnego wpływu na upadek, jechałem prosto a mętna otchłań kałuży skrywała w swoich czeluściach głęboką dziurę czyhającą na rowerzystów..
Rower i przygoda to moje dwa największe zamiłowania. Z tych dwóch pasji zrodziła się jedna - turystyka rowerowa. Dojedziesz wszędzie, zatrzymasz się wszędzie i nie jesteś niczym ograniczony. Doznajesz, doświadczasz i odczuwasz całą naturę, piękno widoków, szmer potoku, szum liści i łopot bocianich skrzydeł. Wszędzie możesz przystanąć, porozmawiać z miejscowymi, zaczerpnąć języka, dowiedzieć się coś ciekawego, nauczyć się coś przydatnego czy też po prostu poznać daną kulturę i lokalne zwyczaje.
Rower to wolność i ogromne możliwości. Rower to też wyzwanie. I dlatego jeżdzę:)