W pracy, czyli rozwożąc pizzę krakowskimi uliczkami
Piątek, 29 października 2010
· Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Dziś ruch znacznie mniejszy niż w ostatnie dni, po południu praktycznie nic się nie dzieje, siedzę na placówce i z nudów kroję cebulę. Wieczorem się rusza i ostatecznie udaje się machnąć 20 kursów.
W drodze powrotnej, gdy tylko wjeżdżam na rondo mogilskie, dogania mnie nocny autobus 601. Od dawna się zastanawiałem czy w starciu z nocnym miałbym na rowerze jakiekolwiek szanse, w końcu nocny leci dość zdrowo do przodu, rzadko staje, ruch na drodze jest praktycznie zerowy, światła rzadko go zatrzymują..Więc stwierdziłem,że skorzystam z okazji i podejmę wyzwanie. W sumie od ronda mogilskiego aż do ronda czyżyńskiego ( ok 5km prostej drogi) idziemy łeb w łeb, co rusz któryś z nas wymija drugiego..na wysokości parku AWF-u udaje mi się nawet odskoczyć spory kawałek, ale, że tamtejszy odcinek jest nieco pod górę i moja prędkość z 35km/h spada do 27km/h to moja radość nie trwa długo i rozpędzony do jakichś sześciu paczek nocny bez trudu mnie wymija. Na szczęście dopadam go pomiędzy AWFem a Czyżynami, jednak potem udaje mu się śmignąć przez rondo przed czerwonym światłem, które mnie zatrzymuje:/ W sumie olał bym je, ale w koło były samochody.
Na placu centralnym prawie go doganiam, brakuje mi jakieś 100 metrów, po czym odpuszczam i jadę do wpłatomatu wpłacić dzisiejszy zarobek :)
Podsumuwując..myślę,że można uznać remis jako wynik tej potyczki.
Kiedyś muszę się zmierzyć z nocnym jak będę na szosie albo chociaż na trekkingu..albo przynajmniej będę miał węższe gumy w MTB a nie takie traktorowate jak teraz ;) Tak czy siak miło się zaskoczyłem nie przegrywając z ktretensem w starciu z nocnym:D
W drodze powrotnej, gdy tylko wjeżdżam na rondo mogilskie, dogania mnie nocny autobus 601. Od dawna się zastanawiałem czy w starciu z nocnym miałbym na rowerze jakiekolwiek szanse, w końcu nocny leci dość zdrowo do przodu, rzadko staje, ruch na drodze jest praktycznie zerowy, światła rzadko go zatrzymują..Więc stwierdziłem,że skorzystam z okazji i podejmę wyzwanie. W sumie od ronda mogilskiego aż do ronda czyżyńskiego ( ok 5km prostej drogi) idziemy łeb w łeb, co rusz któryś z nas wymija drugiego..na wysokości parku AWF-u udaje mi się nawet odskoczyć spory kawałek, ale, że tamtejszy odcinek jest nieco pod górę i moja prędkość z 35km/h spada do 27km/h to moja radość nie trwa długo i rozpędzony do jakichś sześciu paczek nocny bez trudu mnie wymija. Na szczęście dopadam go pomiędzy AWFem a Czyżynami, jednak potem udaje mu się śmignąć przez rondo przed czerwonym światłem, które mnie zatrzymuje:/ W sumie olał bym je, ale w koło były samochody.
Na placu centralnym prawie go doganiam, brakuje mi jakieś 100 metrów, po czym odpuszczam i jadę do wpłatomatu wpłacić dzisiejszy zarobek :)
Podsumuwując..myślę,że można uznać remis jako wynik tej potyczki.
Kiedyś muszę się zmierzyć z nocnym jak będę na szosie albo chociaż na trekkingu..albo przynajmniej będę miał węższe gumy w MTB a nie takie traktorowate jak teraz ;) Tak czy siak miło się zaskoczyłem nie przegrywając z ktretensem w starciu z nocnym:D