Rano wstajemy stosunkowo wcześnie, wygrzebujemy się z namiotu i zwijamy manatki, bo nie chcemy,żeby nas ktoś przyłapał na noclegu na dziko. We Władysłowowie kupujemy świeże drożdżówki, rzucamy okiem na aleje gwiazd sportu i 62 metrowy dom rybaka z punktem widokowym na szczycie. Potem atakujemy półwysep helski i jedziemy świetną drogą rowerową, prowadzącą wzdłuż drogi. Jadąc nucimy sobie piosenkę " Highway to Hell", wymija nas również autobus linii 666. Dystans 6 km pokonuje jadąc w tunelu za traktorem z naczepą( wskoczyłem za nim na drogę) utrzymując stałą prędkość 35km/h i jadąc bezwysiłkowo:) Cóż to była za przyjemność..niestety w Kuźnicy odbija w bok a ja czekam na Dominikę. W Jastarnii podjeżdzamy pod latarnię, następnie pod sezonową pizzerię dominium, wsiadamy na stojący przed nią quad i robimy sobie foto, które wysyłamy MMSem do naszej placówki w Krakowie. Pod koniec drogi na Hel ścieżka prowadzi laskiem przy drodze i jedzie się ścieżką leśną na której wszystko w sakwach podskakuje. Na Helu podjeżdżamy pod tamtejszą latarnią, oglądamy również tamtejsze fortyfikacje poniemieckie. Zakupuje monetę 7 Heli = 7 złotych. Udaje mi się też nabyć kilk sztuk flądry prosto z połowu za śmieszne 6zł/kg. Są wypatroszone i mają ucięte łby, wieczorem ucinam im płetwy, zeskrobuje szorstką skórę, obtaczam w mące i smażę dla wszystkich - śpimy u mojego Taty w Gdańsku. Dostajemy się tam tramwajem wodnym, a właściwie płyniemy nim do Gdynii a potem przez Sopot jedziemy do Gdańska. Od Sopotu do Gdańska prowadzi świetna, dobrze oznakowana droga rowerowa. Po drodze poznajemy przypadkowo zagadanego przeze mnie mieszkańca Gdańska - Kubę, jadącego na rowerze z synkiem KRzysiem w foteliku. Dostajemy zaproszenie na kawę do firmy Kuby w Gdynii - biura podróży. Kuba po pracy bierze często małego, który kocha siedzieć na rowerze w foteliku i przejeżdża ok 50km:) Brawo! Dzień kończymy przy rybce z wyjątkiem Dominiki wegetarianki, która papa warzywka z patelnii.
Komentarze (2)
Rybki to papają mięsożercy, względnie jarosze:) Trawożercy nie jedzą tego co kiedyś żyło jako zwierzątko :D
Rower i przygoda to moje dwa największe zamiłowania. Z tych dwóch pasji zrodziła się jedna - turystyka rowerowa. Dojedziesz wszędzie, zatrzymasz się wszędzie i nie jesteś niczym ograniczony. Doznajesz, doświadczasz i odczuwasz całą naturę, piękno widoków, szmer potoku, szum liści i łopot bocianich skrzydeł. Wszędzie możesz przystanąć, porozmawiać z miejscowymi, zaczerpnąć języka, dowiedzieć się coś ciekawego, nauczyć się coś przydatnego czy też po prostu poznać daną kulturę i lokalne zwyczaje.
Rower to wolność i ogromne możliwości. Rower to też wyzwanie. I dlatego jeżdzę:)